wtorek, 30 grudnia 2014

Część 1.

Patrzę beznamiętnym wzrokiem w ścianę i przeczesuję nerwowo grzywkę. Nie wiem co będzie, jak to się potoczy. Od tamtego momentu, nigdy nie opowiedziałem nikomu tego, co się wydarzyło. Nikt nie zna prawdy. Nikt nie wie jak mnie to boli. Jak ciągle wspominam każdą minutę, która wydawało, jakby trwała latami.
Myślenie przerywa mi dzwonek do drzwi. O mało co nie wypuszczam kubka z dłoni. Odstawiam go na barek i przechodząc obok lustra, jeszcze raz dokładnie przeczesuję grzywkę. Otwieram. Nieruchomieję.
- Dzień dobry, witam serdecznie, Klaudia Michalska, a to moja ekipa. Możemy wejść?
Mrużę oczy. Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. Przecież.. Och. Ona jest prawie identyczna jak.. Wysoka, brunetka, szczupła, niebieskie oczy. Nie, to nie może być tak!
Kiwam pospiesznie głową i odsuwam się, robiąc zapraszający gest. Wchodzą we trójkę - jest z nią dwójka mężczyzn, na oko koło 30, może 35.
- No dobrze, może ustalimy najpierw miejsce gdzie usiądziemy. Może tu? - pokazuje na kominek.
- Proszę. Gdzie tylko pani chce. Kawy, herbaty?
- Poproszę białą kawę. Najlepiej z brązowym cukrem, jeśli byłby pan łaskaw..
- Oczywiście.
  Kolejne uderzające podobieństwo. Pamiętam, jak nieraz droczyliśmy się właśnie w tej sprawie..
                                                          ***
- Nie wygłupiaj się, wypij kawę, przecież nie wypada tak w restauracji - śmieję się.
- Nie i koniec, Jeśli nie mają brązowego cukru, to co to za ekskluzywna restauracja? - zaplata ręce na piersi
- Normalna skarbie, normalna. Nie panikuj, tylko pij bo ostygnie.
   Z nadąsaną miną siedzi i wpatruje się w parujące naczynie.
- Kochanie..
- Powiedziałam nie i koniec.
   Kapituluję. Wstaję i wychodzę. Po chwili wracam z dwoma saszetkami brązowego cukru.
- Zadowolona?
- Oczywiście.
   Jej rozbrajający uśmiech i pocałunek wynagradza mi te błahostki, o które się kłócimy. Kocham ją, tak bardzo ją kocham. A ona jeszcze ciągle tego nie pojmuje. I jak ja mam jej to udowodnić?
                                                  ***
   Stawiam kubek przed młodą dziennikarką i szukam wzrokiem ucieczki.
- Zapraszam na to krzesło. Niech się Pan nie denerwuje, wszystko będzie w porządku - uśmiecha się, jakby chciała mi dodać odwagi.
   A co ty kobieto wiesz o moich nerwach?! Nic! Mój układ nerwowy skręcił się w supeł i wszystko naraz zaczyna mi doskwierać. Oddychaj, oddychaj, nie zapominaj głęboko oddychać.
- Marek, przesuń tę lampę, ona mi tu przeszkadza! - mówi stanowczym tonem, a jeden z dwójki towarzyszy podbiega natychmiast i zmienia ustawienie żarówki o milimetry - Lepiej, zdecydowanie lepiej.
Tak. Ona też była perfekcjonistką w każdym calu. Przekonałem się o tym rok temu.
                                                   ***
- No zobacz, tutaj! Przecież to jest krzywe! - pokazuje na jeden z obrazów, który wieszamy w jej mieszkaniu.
Dopiero się przeprowadziła i rozpakowujemy jej rzeczy.
- Gdzie?
- No tutaj! Podnieś to do góry. Jeszcze trochę. No jeszcze. O, jest idealnie! - klaszcze w dłonie.
Tknąłem to może o milimetr. Ale jeśli to ma sprawić, że będzie zadowolona, zrobię dla niej wszystko. Przecież nowe mieszkanie musi być idealne - wymarzone i poukładane właśnie tak, jak ona to zaplanowała.
                                                       ***
- Skoro już mamy wszystko ustawione, myślę, że możemy powoli zaczynać. Możemy?
 Kiwam jedynie głową, którą wspieram na ręce. Staram się wyluzować, przecież kiedyś byłem świetny w udzielaniu wywiadów. A teraz? A teraz nie potrafię nic..
- Świetnie. W takim razie przedstawię panu tylko krótki plan tego wszystkiego i zaczniemy. Najpierw ja powiem kilka słów wstępu, jakieś proste wprowadzenie. Następnie rozpoczniemy całą masę pytań. Oczywiście jeśli na jakieś będzie pan chciał uniknąć odpowiedzi, proszę swobodnie o tym powiedzieć. Usuniemy to z materiału i nie będzie go w emisji.
- Dobrze.
- Ale naprawdę, jeśli nie chce pan odpowiadać, to nikt pana nie zmusza. To pana dobra wola i..
- Skoro powiedziałem, że będzie to szczery i obszerny wywiad, nie myśli pani, że muszę przebrnąć przez trudne pytania? - Boże, czy ona naprawdę traktuje mnie jak dziecko? Okej, rozumiem, będzie mi ciężko, ale cholera, skoro się zgodziłem, to po wszystkim. Raz kozie śmierć.
   Głośno nabiera powietrza i widać jak się denerwuje. Uff, czyli nie tylko ja mam się źle w tym pomieszczeniu.
- To co proszę pana, startujemy.
- Mogę mieć do pani jedną prośbę?
- Słucham - wydaje się być nazbyt zdziwiona.
- Mówmy sobie po imieniu. Zawsze tak robiłem, nie chcę by teraz było inaczej.
- Oczywiście - pierwszą literkę przeciąga długo, jakby zastanawiała się czy ta odpowiedź będzie na miejscu.
- Zatem jestem Andrzej.
- Klaudia.
   Ujmuję jej wątłą dłoń. Cholera, naprawdę jest chuda. Za chuda. Może ma anoreksję? Każda myśl oddalająca mnie od wywiadu jest przyjemniejsza i sam łapię się na tym, że wymyślam kolejne rzeczy byle tylko dalej od tego pomieszczenia.
- Witam Państwa serdecznie, nazywam się Klaudia Michalska i poprowadzę dla państwa program - Wywiadownia. Dziś moim gościem mężczyzna niezwykły, który po takim czasie zgodził się wreszcie wystąpić publicznie. Postaram się tak jak zawsze, wnikliwie i prawdziwie wyciągnąć wszelkie możliwe informacje. Zatem nie pozostaje mi nic innego, jak rozpocząć wywiad z Andrzejem Wroną. Andrzeju, naprawdę cieszę się, że postanowiłeś poddać się wnikliwej analizie, a przede wszystkim otworzyć przed światem. Powiedz nam, jak się czujesz?
- Witam wszystkich serdecznie. Chciałbym na wstępie podziękować za nieustępliwość w namawianiu mnie do tego wystąpienia. Gdyby nie to, prawdopodobnie jeszcze wiele czasu minęłoby, zanim opowiedziałbym cokolwiek. Jak się czuję? A jak wyglądam? - uśmiecham się, chociaż serce ma ochotę wyskoczyć mi z piersi i pobiec samo parę przecznic dalej do szpitala wojewódzkiego na kardiologię.
- Jak zwykle wspaniale - chichocze.
- Cieszę się zatem, że odzyskuję chociaż wyglądową formę. Ale oczywiście teraz poważnie - dużo czasu zajęła mi rehabilitacja, ale powoli wracam do zdrowia. Nie wrócę niestety już na siatkarski parkiet, ale takie jest życie.
- Czy to oznacza, że to definitywny koniec pańskiej kariery?
   Zawieszam głos. Jestem świadom tego co mówię? Chcę tego? Chcę, żeby cały świat to wiedział? Przecież doktor daje szanse, przecież..
- Tak.
   Następuje chwila ciszy. Skonsternowany team z telewizji patrzy na mnie w osłupieniu. Chyba nie tego się spodziewali. Cóż, przynajmniej od początku do końca będą mieli coś ciekawego do zaprezentowania w materiale.

środa, 24 grudnia 2014

Wstęp


   Staję przed szafą pełną ubrań. Już dawno się tak nie bałem. Nie wiem co mam robić. Nie wiem po co zgodziłem się przyjąć to zaproszenie. To tak wiele. Rozdrapywanie starych ran.

   Oficjalnie, luźno, a może połączę jedno i drugie? Cholera, dobieranie stroju to nie jest moja dobra strona. Decyduję się na białą koszulkę, ciemne jeansy i eleganckie buty. Podchodzę do lustra i próbuję jakoś opanować ten nieład na głowie. Przeczesuję parę razy palcami przydługą już grzywkę, nakładam trochę żelu i nareszcie się udaje.

   Już dawno nie szykowałem się tak długo. Ostatni raz chyba.. Tak, wtedy..

                                                  ***
                                     
- Hej skarbie! - całuje mnie przelotnie w policzek.
- No dzień dobry! Wyglądasz.. wow! - podaję jej rękę i obracam wokół osi.
- Podoba Ci się? Cieszę się - uśmiecha się.

   Kocham jej uśmiech. Jest tak niewinny, a zarazem zmysłowy. Kryje w sobie wiele obietnic, choć wszystko to ukryte w malutkim i wątłym ciałku.

- Jeszcze muszę poprawić makijaż i możemy się zbierać - przechodzimy do jej salonu.
- Kobiety..
- Co znowu kobiety?
- Nic. Są cudowne i piękne. A najpiękniejsza na świecie stoi właśnie obok mnie - całuję ją.

   I znów ten uśmiech. Kokieteryjnie kręcąc biodrami udaje się w stronę łazienki, a ja rozsiadam się na skórzanej kanapie. Lubię tu przebywać, czuję się tu jak u siebie. Rozglądając się, trafiam nowy nabytek leżący na półce koło telewizora.

- Nie wiedziałem, że interesujesz się takimi rzeczami.
- Nie wiedziałam, że to dla Ciebie dziwne.
- Nie dziwne, tylko..
- Tylko po mnie się tego nie spodziewałeś? - śmieje się i opiera o futrynę.

   Podchodzę i znów ją całuję. Tak, jest moja. Wdycham zapach jej perfum, którymi chwilę wcześniej musiała się popsikać. Są na tyle charakterystyczne, że poznałbym je nawet na końcu świata.

- Uważaj, bo jeszcze mi makijaż rozmażesz - żartobliwie dźga mnie palcem w brzuch - a tyle czasu spędziłam, żeby go poprawić.
- Jak chcesz, to właściwie mogę rozmazać go do końca, a potem jak postanowisz go poprawić, to jeszcze raz, jeszcze i jeszcze - mruczę do ucha, a ręką przejeżdżam po jej policzku.
- Nie tym razem kochanie, dzisiaj idziemy na miasto i choć Twoja oferta jest szalenie kusząca, to muszę się jej oprzeć.

   Zakładam pasmo jej falowanych włosów za ucho i uśmiecham się. Biorę ją za rękę i powoli kierujemy się w stronę drzwi. Po drodze zakłada swoje najwyższe szpilki, żeby chociaż trochę nadrobić wzrostem, bierze do ręki marynarkę i wychodzimy.

   Czerwone pudełeczko w kieszeni wewnątrz marynarki daje uczucie ciepła i wręcz parzy. Chciałbym już je wyjąć, żeby było po wszystkim. Nie będą to niesamowite zaręczyny z oprawą godną Mistrza Świata, ale takie zwyczajne, ciche i proste. Właśnie takie, jaka jest ona. To dlatego ją kocham.

   Czekamy na windę, rytmicznie stukając palcami o ścianę. Nareszcie udaje się wsiąść i naciskam przycisk z napisem "Parter". Nie ma nikogo w środku, więc stajemy naprzeciw siebie i możemy sobie patrzeć w oczy. W jednej chwili przyciągam ją do siebie, całuję namiętnie. Tak, jakby za chwilę świat miał się skończyć. Jedną rękę wplatam w jej włosy, drugą trzymam na dole kręgosłupa. Po chwili jednak nasza jazda się kończy, zatem niechętnie się od siebie odsuwamy.

- Kocham Cię - szepczę jej prosto do ust. Tak cicho, jakby była to największa tajemnica świata, którą znamy tylko my.
- Też Cię kocham.

   Ściskam mocniej jej dłoń i podążamy w stronę mojego sportowego audi. Otwieram drzwi pasażera i pomagam wejść do środka, a potem obchodzę auto dookoła i wsiadam za kierownicę. Odpalam silnik i wyjeżdżam ze strzeżonego parkingu.

   Czuję się niepewnie, ciągle mam wrażenie, że coś będzie nie tak. Nie potoczy się to jakbym chciał..

- Czemu jesteś taki zamyślony? Nad czym tak dumasz? - łapie moją rękę ułożoną na gałce do zmiany biegu.
- O niczym właściwie.
- Mi możesz powiedzieć.
- Tobie szczególnie. Naprawdę o nic nie chodzi - podnoszę do ust jej drobną dłoń i całuję.

   Chwilę później rozluźniam się i kiedy w radio zaczyna lecieć nasza ulubiona piosenka, zaczynam ją śpiewać.

- Tędy pojedziemy? - próbując przekrzyczeć radio, wskazuję drogę, która dopiero co powstała.
- A ona nie jest jednokierunkowa? - uśmiecha się
- I co z tego? Dla nas nie!

   Ze śmiechem oraz piskiem opon przecinam trzy pasy i wjeżdżam w uliczkę. Głośno śpiewając jadę z zawrotną prędkością.

- Choćby świat miał się zaraz skończyć, nigdy nie przestanę Cię kochać - nachylam się, żeby ją pocałować.

   I nagle czuję uderzenie. Dostrzegam pojedynczą strugę światła. Nic więcej.

                                                   ***

   Z zamyślenia wyrywa mnie dźwięk telefonu. Nieśpiesznie udaję się do kuchni, lokalizując go. Próbuję się otrząsnąć z tych wspomnień. Uwolnić. Ale nie umiem.

- Witam serdecznie, Klaudia Michalska z tej strony. Chciałabym potwierdzić nasze spotkanie za dwie godziny. Jest ono aktualne?
- Witam, oczywiście. Zapraszam o osiemnastej.
- Cieszę się, że zdecydował się Pan na to. Myślę, że dla nas wszystkich..
- Ja też się cieszę. Do zobaczenia.

   Ucinam rozmowę. Nie chcę słuchać co i dla kogo będzie znaczył ten wywiad. Nie chcę już o tym myśleć. Za dużo już bolało mnie to, co przed chwilą mi się przypomniało. Nastawiam wodę na kawę, a kilka minut później siadam na parapecie z kubkiem parującego napoju, przeczesując grzywkę i zastanawiam się, co by było, gdyby to wszystko potoczyło się inaczej.


wtorek, 23 grudnia 2014

WELCOME

Świąteczne powitania się Wam należą! Ciepło Was przytulam i liczę, że przybędziecie poczytać to, co dla Was przygotowałam. Coś innego niż zwykle i mam nadzieję, że bardziej oryginalnego. Rozdziały pojawiać się będą raz w tygodniu, więc nie będę Wam wychodzić z przysłowiowej lodówki. Trzymajcie się i jutro startujemy! 
Całuję.