Patrzę beznamiętnym wzrokiem w ścianę i przeczesuję nerwowo grzywkę. Nie wiem co będzie, jak to się potoczy. Od tamtego momentu, nigdy nie opowiedziałem nikomu tego, co się wydarzyło. Nikt nie zna prawdy. Nikt nie wie jak mnie to boli. Jak ciągle wspominam każdą minutę, która wydawało, jakby trwała latami.
Myślenie przerywa mi dzwonek do drzwi. O mało co nie wypuszczam kubka z dłoni. Odstawiam go na barek i przechodząc obok lustra, jeszcze raz dokładnie przeczesuję grzywkę. Otwieram. Nieruchomieję.
- Dzień dobry, witam serdecznie, Klaudia Michalska, a to moja ekipa. Możemy wejść?
Mrużę oczy. Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. Przecież.. Och. Ona jest prawie identyczna jak.. Wysoka, brunetka, szczupła, niebieskie oczy. Nie, to nie może być tak!
Kiwam pospiesznie głową i odsuwam się, robiąc zapraszający gest. Wchodzą we trójkę - jest z nią dwójka mężczyzn, na oko koło 30, może 35.
- No dobrze, może ustalimy najpierw miejsce gdzie usiądziemy. Może tu? - pokazuje na kominek.
- Proszę. Gdzie tylko pani chce. Kawy, herbaty?
- Poproszę białą kawę. Najlepiej z brązowym cukrem, jeśli byłby pan łaskaw..
- Oczywiście.
Kolejne uderzające podobieństwo. Pamiętam, jak nieraz droczyliśmy się właśnie w tej sprawie..
***
- Nie wygłupiaj się, wypij kawę, przecież nie wypada tak w restauracji - śmieję się.
- Nie i koniec, Jeśli nie mają brązowego cukru, to co to za ekskluzywna restauracja? - zaplata ręce na piersi
- Normalna skarbie, normalna. Nie panikuj, tylko pij bo ostygnie.
Z nadąsaną miną siedzi i wpatruje się w parujące naczynie.
- Kochanie..
- Powiedziałam nie i koniec.
Kapituluję. Wstaję i wychodzę. Po chwili wracam z dwoma saszetkami brązowego cukru.
- Zadowolona?
- Oczywiście.
Jej rozbrajający uśmiech i pocałunek wynagradza mi te błahostki, o które się kłócimy. Kocham ją, tak bardzo ją kocham. A ona jeszcze ciągle tego nie pojmuje. I jak ja mam jej to udowodnić?
***
Stawiam kubek przed młodą dziennikarką i szukam wzrokiem ucieczki.
- Zapraszam na to krzesło. Niech się Pan nie denerwuje, wszystko będzie w porządku - uśmiecha się, jakby chciała mi dodać odwagi.
A co ty kobieto wiesz o moich nerwach?! Nic! Mój układ nerwowy skręcił się w supeł i wszystko naraz zaczyna mi doskwierać. Oddychaj, oddychaj, nie zapominaj głęboko oddychać.
- Marek, przesuń tę lampę, ona mi tu przeszkadza! - mówi stanowczym tonem, a jeden z dwójki towarzyszy podbiega natychmiast i zmienia ustawienie żarówki o milimetry - Lepiej, zdecydowanie lepiej.
Tak. Ona też była perfekcjonistką w każdym calu. Przekonałem się o tym rok temu.
***
- No zobacz, tutaj! Przecież to jest krzywe! - pokazuje na jeden z obrazów, który wieszamy w jej mieszkaniu.
Dopiero się przeprowadziła i rozpakowujemy jej rzeczy.
- Gdzie?
- No tutaj! Podnieś to do góry. Jeszcze trochę. No jeszcze. O, jest idealnie! - klaszcze w dłonie.
Tknąłem to może o milimetr. Ale jeśli to ma sprawić, że będzie zadowolona, zrobię dla niej wszystko. Przecież nowe mieszkanie musi być idealne - wymarzone i poukładane właśnie tak, jak ona to zaplanowała.
***
- Skoro już mamy wszystko ustawione, myślę, że możemy powoli zaczynać. Możemy?
Kiwam jedynie głową, którą wspieram na ręce. Staram się wyluzować, przecież kiedyś byłem świetny w udzielaniu wywiadów. A teraz? A teraz nie potrafię nic..
- Świetnie. W takim razie przedstawię panu tylko krótki plan tego wszystkiego i zaczniemy. Najpierw ja powiem kilka słów wstępu, jakieś proste wprowadzenie. Następnie rozpoczniemy całą masę pytań. Oczywiście jeśli na jakieś będzie pan chciał uniknąć odpowiedzi, proszę swobodnie o tym powiedzieć. Usuniemy to z materiału i nie będzie go w emisji.
- Dobrze.
- Ale naprawdę, jeśli nie chce pan odpowiadać, to nikt pana nie zmusza. To pana dobra wola i..
- Skoro powiedziałem, że będzie to szczery i obszerny wywiad, nie myśli pani, że muszę przebrnąć przez trudne pytania? - Boże, czy ona naprawdę traktuje mnie jak dziecko? Okej, rozumiem, będzie mi ciężko, ale cholera, skoro się zgodziłem, to po wszystkim. Raz kozie śmierć.
Głośno nabiera powietrza i widać jak się denerwuje. Uff, czyli nie tylko ja mam się źle w tym pomieszczeniu.
- To co proszę pana, startujemy.
- Mogę mieć do pani jedną prośbę?
- Słucham - wydaje się być nazbyt zdziwiona.
- Mówmy sobie po imieniu. Zawsze tak robiłem, nie chcę by teraz było inaczej.
- Oczywiście - pierwszą literkę przeciąga długo, jakby zastanawiała się czy ta odpowiedź będzie na miejscu.
- Zatem jestem Andrzej.
- Klaudia.
Ujmuję jej wątłą dłoń. Cholera, naprawdę jest chuda. Za chuda. Może ma anoreksję? Każda myśl oddalająca mnie od wywiadu jest przyjemniejsza i sam łapię się na tym, że wymyślam kolejne rzeczy byle tylko dalej od tego pomieszczenia.
- Witam Państwa serdecznie, nazywam się Klaudia Michalska i poprowadzę dla państwa program - Wywiadownia. Dziś moim gościem mężczyzna niezwykły, który po takim czasie zgodził się wreszcie wystąpić publicznie. Postaram się tak jak zawsze, wnikliwie i prawdziwie wyciągnąć wszelkie możliwe informacje. Zatem nie pozostaje mi nic innego, jak rozpocząć wywiad z Andrzejem Wroną. Andrzeju, naprawdę cieszę się, że postanowiłeś poddać się wnikliwej analizie, a przede wszystkim otworzyć przed światem. Powiedz nam, jak się czujesz?
- Witam wszystkich serdecznie. Chciałbym na wstępie podziękować za nieustępliwość w namawianiu mnie do tego wystąpienia. Gdyby nie to, prawdopodobnie jeszcze wiele czasu minęłoby, zanim opowiedziałbym cokolwiek. Jak się czuję? A jak wyglądam? - uśmiecham się, chociaż serce ma ochotę wyskoczyć mi z piersi i pobiec samo parę przecznic dalej do szpitala wojewódzkiego na kardiologię.
- Jak zwykle wspaniale - chichocze.
- Cieszę się zatem, że odzyskuję chociaż wyglądową formę. Ale oczywiście teraz poważnie - dużo czasu zajęła mi rehabilitacja, ale powoli wracam do zdrowia. Nie wrócę niestety już na siatkarski parkiet, ale takie jest życie.
- Czy to oznacza, że to definitywny koniec pańskiej kariery?
Zawieszam głos. Jestem świadom tego co mówię? Chcę tego? Chcę, żeby cały świat to wiedział? Przecież doktor daje szanse, przecież..
- Tak.
Następuje chwila ciszy. Skonsternowany team z telewizji patrzy na mnie w osłupieniu. Chyba nie tego się spodziewali. Cóż, przynajmniej od początku do końca będą mieli coś ciekawego do zaprezentowania w materiale.