- Trzymaj - kładzie przede mną kubek parującego napoju.
- Dziękuję - wzrok mam wbity w stół.
Nie umiem popatrzeć jej w oczy. Chciałem tego spotkania, tego wszystkiego, a teraz najchętniej zabrałbym się stąd i uciekł gdzieś w cholerę. W ciepłe kraje i udawał, że mnie nie ma.
- Zatem które z nas ma zacząć? Może chcesz? - siada koło mnie.
- Nie wiem nawet od czego, więc proszę. Wyrzuć z siebie wszystko co chcesz, przywal mi, ale.. - podnoszę głowę i patrzę na nią błagalnie. - Ale nigdy więcej mi nie uciekaj. Błagam, bo tego już nie wytrzymam.
Wpatrujemy się sobie w oczy. Mój Boże, mam tysiąc myśli na sekundę. W jednej chwili mam ochotę tak po prostu ją pocałować, odejść, przyjść, odwrócić się od niej, ale i przytulić. Nie wiem co robić.
- Zraniłeś mnie. Tak cholernie mnie zraniłeś - wyrzuca w końcu z siebie po dłuższej chwili. - Nawet nie wiesz ile bym dała za to, by cofnąć czas. By tego wszystkiego nie przeżyć. By nie czuć już tego bólu po Tobie. Próbowałam żyć normalnie, ale nie potrafię. Bez Ciebie to nie ma sensu. Tyle, że cała masa wspomnień i zadanych ciosów prosto w serce mnie hamuje.
- Blanka.. - łapię jej dłoń. - Tak bardzo Cię za wszystko przepraszam. Tyle, że.. Ty nie wiesz całej prawdy, sądzę, że i ja nie wiem. To wszystko, z tego co zdążyłem od Ciebie uzyskać wtedy na sali i od Szymona.. To nie jest prawda.
- Co ty pieprzysz? - momentalnie wydziera rękę z moich objęć. - Nie wmawiaj mi od razu, że wszystko jest kłamstwem!
- Uspokój się, proszę Cię. Powiedz mi, o co masz do mnie żal. Co zrobiłem nie tak, dlaczego jesteśmy w tym miejscu nie jako dwójka zakochanych wciąż w sobie ludzi, którzy ze sobą są i dzielą się wszystkim, tylko jako dwójka właściwie obcych osób?
- Andrzej.. To nie jest takie proste.
- Inaczej nie będę mógł Ci się w żadnym stopniu wytłumaczyć. A może bardziej wyprostować tej historii, którą znasz. Błagam Cię..
- Mam do Ciebie żal, że po wypadku nie chciałeś się ze mną widzieć, że zabrałeś rzeczy z mieszkania bez słowa, że potem dowiedziałam się o Anastazji, że mnie okłamywałeś i oszukiwałeś tyle czasu, że nie potrafiłeś nawet zadzwonić z głupimi przeprosinami. Proszę, wystarczy? - wyrzuciła prawie na jednym tchu, po czym wybuchnęła głośnym płaczem.
- Wiedziałem, wiedziałem, że to wszystko to jest ściema!
- Co jest ściemą? - marszczy brwi i przeciera twarz chusteczką.
- To. To wszystko co mówisz. I powiem Ci więcej, wiem kto za tym stoi. Blanka, kochanie.. Tyle razy do Ciebie dzwoniłem, pisałem, ale brak odpowiedzi. Byłem w mieszkaniu, zobaczyłem wystawione rzeczy. Twoi rodzice to zrobili. Nie chciałem, żeby to w ogóle się kończyło. Jasne, miałem i nadal mam cholerne wyrzuty sumienia o ten wypadek, ale chciałem Cię przeprosić za to. Tyle, że nie miałem okazji. Po wyrzuceniu z mieszkania musiałem wrócić do klubowego, które na szczęście pozwolili mi zatrzymać mimo wywalenia z klubu. Dużo wtedy myślałem i wielokrotnie już układałem w głowie wszystko, by znów spróbować. Ale ty wyjechałaś, nie było z Tobą żadnego kontaktu. Zmieniłaś numer, dom, otoczenie..
- Nie zmieniłam! Wyjechałam, bo nie umiałam tu żyć bez Ciebie. Z dnia na dzień było mi gorzej, że się nie odzywasz. Wtedy po tym jak zabrałeś rzeczy.. To był koniec mojego świata.
- Nie zabrałem sam rzeczy, rozumiesz? Nie chciałem tego kończyć! Blanka, cholera, otwórz te oczy. Zobacz to wszystko, to nie z mojej winy! W szpitalu próbowałem nie raz Cię odwiedzić, potem później w mieszkaniu, pracy, wszędzie. Zero. Więc zrozum mnie wreszcie. Okej, o Anastazję możesz być zła.. Tyle, że to bardziej skomplikowane.
- Co tu skomplikowanego? Znalazłeś u niej pocieszenie. Jak ty tak właściwie mogłeś? To ohydne! - odsuwa się ode mnie jeszcze bardziej. - Ona ma czterdzieści lat, człowieku, co ty masz z głową? Lubisz pukać starsze laski? Trzeba było się w ogóle ze mną nie związywać, skoro już przed wypadkiem się z nią zadawałeś.
- To nie jest tak.. - głośno oddycham próbując tym zbudować sobie jeszcze trochę czasu na mądre skonstruowanie historii z Anastazją.
- Nie tak? To jak? Proszę, słucham.
Czas powrócić do pierwszego spotkania z nią i opowiedzieć to wszystko Blance. Dziś albo nigdy. Może chociaż to jak wyrzucę z siebie, będzie mniejszym ciężarem..
***
- Dzień dobry, jestem Anastazja, wasza.. motywatorka, że tak to ujmę.
Nieco starsza od nas blondyneczka kręci się po hali. Próbuje zagrzewać do walki, coś mówić, ale większość z chłopaków, w tym ja ma raczej w dupie jej słowa, a skupia się na jej wyglądzie.
Później wyszło, że jest piosenkarką, a klub zatrudnił ją rzekomo, by pracowała z nami nad samokontrolą, motywowaniem siebie w trakcie meczu i skupieniem. Skupiać to my się nauczyliśmy, ale chyba na jej tyłku.
- No dobrze, teraz zamknij oczy, co widzisz? - spytała na jednej z prywatnych sesji przedmeczowych.
- Hmm, mam być szczery?
- Byłoby miło.
- Ciebie. W za małej spódnicy - śmieję się.
- Nie wiem, czy to miało być wredne, ale skup się na czymś innym z łaski swojej. Mecz masz za chwilę.
- Sorry, ale nie jestem w stanie, kiedy paradujesz tu w tych swoich kusych strojach. - otwieram oczy. - Zresztą nie tylko ja.
- Ogarnij się. Wdech. Zamknij te oczy znowu, weź się w garść. Pomyśl o swoim marzeniu, pomyśl o tym, jak mógłbyś je spełnić. Że tylko poprzez wygrywanie kolejnych meczy będziesz w stanie się do tego przybliżyć.
- A ty? Jakie masz marzenie? - pytam z przymkniętymi jedynie powiekami.
- To istotne?
- Tak. Skoro ja mam siebie motywować, to muszę wiedzieć co ty sobie tam myślisz.
- Chcę wyjechać za Ocean, zrobić tam karierę i odnieść sukces.
- Motywator z Ciebie słaby, także nie wróżę Ci kariery jak w amerykańskim śnie - znów cicho się zaśmiewam.
- Śpiewam kretynie, wiesz? I to całkiem dobrze.
Pokazuje próbkę swoich możliwości, a ja całkowicie odlatuję. Faktycznie laska ma nieziemski głos, do tego wygląd też całkiem, całkiem. Wiek.. W sumie nie wiem, nie pytałem, ale obstawiam lekko po trzydziestce. Także mogłaby coś zdziałać.
***
Chwilę potem miałem mecz, wygraliśmy, wszystko było super. Ale od tego czasu nasze rozmowy stały się inne. Bardziej prywatne niż oficjalne, a mnie się to podobało. Doprowadziło to do tego, że spotykaliśmy się po pracy, a raz spotkanie zakończyło się w łóżku. Wszystko to na zgrupowaniu.
- Straciłem głowę, przyznaję. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałem ile ma lat i jakie plany wobec mnie. Owinęła sobie mnie wokół palca. Potem szantażowała, że jeśli przestanę się z nią spotykać, ona zrobi miazgę z kadry, jak i ze mnie samego. Znała wszystkie nasze tajemnice - prywatne i te kadrowe. A tego nie chciałem. Wiem, to idiotyczne. Ostatecznie wysłałem ją do Ameryki, opłaciłem mieszkanie w zamian za spokój. Po wypadku zobaczyłem się z nią raz. Ale wtedy zrozumiałem, że nigdy więcej. Rozumiesz już? Nigdy jej nie kochałem. To był tylko seks. Na początku po pijaku, wykorzystywała momenty mojej słabości, a potem to było odrażające kiedy pijany nie byłem. Każdego poranka po takim czymś miałem ochotę zdzierać sobie skórę pumeksem. Do dziś czuję do siebie wstręt. To jest niewybaczalne. Tyle, że zobacz, to już zamknięty rozdział. To było dawno, dziś jestem kimś innym. Dziś..
- Pieprzysz. Przestań pieprzyć. Nie chcę tego słuchać. Jak długo mnie zdradzałeś?
- Nie zdradzałem.
- Błagam Cię, kurwa, bo zaraz nie wytrzymam i Ci przyłożę. A co to było, jak nie zdrada do cholery? Pukanie starszej laski dla satysfakcji? - wstaje poirytowana.
- Dla kadry. I dla tego, żeby wszystko..
- Och, błagam Cię. Przestań robić z siebie bohatera, który obronił kadrę.
- Nie robię. Chcę tylko, żebyś zrozumiała, że to za mną. Wtedy, okej, skrzywdziłem Cię. Ale teraz minęło tyle czasu. Jesteśmy innymi ludźmi. Możemy rozpocząć nowy rozdział. Zobacz, jak bardzo Twoi rodzice u nas namieszali. To przez nich się rozstaliśmy, to oni stanęli na naszej drodze do szczęścia.
- Przestań Wrona, to już jest nienormalne. Nie zrzucaj winy na moją rodzinę. Jesteś co najmniej chory w tym momencie, jeśli oskarżasz ich o wszystko. To nie oni pukali Anastazję Wspaniałą. Prędzej czy później to by się rozleciało. I tak właściwie, to nie wiem właściwie czemu ja tu jeszcze z tobą przesiaduję.. - idzie w stronę okna.
- Całej winy nie zrzucę nigdy, ale oni dodali cegiełkę. Czemu jesteś tu? Bo wiesz, że mam rację. I wiesz, że mnie kochasz, a ja Ciebie..
Podchodzę do niej i staję za nią. Nie dotykam jej, ale czuję woń perfum. Lekko przybliżam swoją twarz do jej włosów. Chciałbym ją objąć, zrobić cokolwiek więcej. Ale wiem, że nie mogę, że to jeszcze nie ten czas. Opieram moją głowę o jej i spokojnie oddycham. Na tyle mogę sobie pozwolić.
***
Patrzymy w dal, błogo, jakoś inaczej jak do tej pory.
- Wiesz Andrzej, mam czasem takie wrażenie, że ty to mnie nie kochasz.
- Ciebie to już zupełnie coś popieprzyło, prawda? - ściskam ją mocniej w pasie.
- Nie, naprawdę. Czuję to w środku. To już nie jest to co między nami było.
Ściąga moje dłonie ze swoich bioder.
- Nie chcę się tak czuć, ale tak się czuję i co mogę na to poradzić? Coś w środku mi tak podpowiada, że nasze drogi niedługo się rozejdą. A ty coś przeskrobałeś.
Chwilę później obraca się do mnie przodem i patrzy prosto w oczy.
- Powiedz mi, proszę. Co się dzieje?
- Nic.
- Nie graj przede mną. Nie lubię, kiedy to robisz. Nie chcę, byś był tym Andrzejem Wroną - siatkarzem i celebrytą. Chcę żebyś był tym moim Andrzejem Wroną.
- Kocham Cię i twoje przeczucie robi sobie z nas teraz żarty.
- Wiesz, że jeśli coś przeskrobiesz, nie masz co liczyć na szybkie wybaczenie, prawda? Więc wolę teraz się dowiedzieć i to przetrawić niż na przykład po ślubie. O właśnie, może.. - urywa w pół zdania.
Wciąż nawet nie jesteśmy zaręczeni.
- Przepraszam. Andrzej, kocham Cię najmocniej na świecie. Nie zrób nigdy żadnego głupstwa, bo nie wytrzymam bez Ciebie.
I już wiem, że mogę jedynie ucałować czubek jej głowy, na nic więcej mi nie pozwoli. Na nic zdadzą się tłumaczenia. Ona musi mnie czuć. Czuć moją fizyczność. Dopiero wtedy mogę zrobić cokolwiek innego.
***
- Miałaś wtedy rację.. - udaje mi się wreszcie wydusić coś z siebie.
- Wtedy?
- Wtedy. Jak staliśmy przy oknie, a ty powiedziałaś, że coś jest nie tak. To wtedy był ten kryzys z Anastazją. Chciałem Ci powiedzieć. Ale wiedziałem, że ode mnie odejdziesz. A tego za nic w świecie bym nie przeżył.
- Przeżyłeś.
- Ale nie chcę tak żyć. Bez Ciebie moje życie nie ma sensu. Blanka, naprawdę nie umiem dłużej tak funkcjonować. Nie chcę. Nie mogę.
Odwraca się do mnie przodem.
- Ja też nie.
- To dlaczego nie możemy do siebie wrócić, tak po prostu?
- Bo twoje ciosy zostały zbyt głęboko zadane. Spójrz, nawet jeszcze mam fizyczne dowody na to.
Podciąga rękawy, widzę jej ślady po cięciach. Chwilę potem odchyla bluzkę przy szyi, widzę kolejne rany. Niektóre zapewne zostały po wypadku, ale niektóre są zrobione przez nią. Kolejne pokazywane blizny bolą mnie na odległość. Pozwalam sobie na to, żeby przejechać po tej, którą ma z tyłu na szyi. Lekko muskam to miejsce, a ona automatycznie odchyla głowę.
- Blanka, Boże, nigdy w życiu nie chciałem Cię doprowadzić do takiego stanu. Wybacz mi, pozwól mi zająć się Tobą - błagalny ton wydostaje się z moich ust.
- Myślisz, że mi łatwo przyszło pokazać Ci to? W ogóle się z Tobą spotkać?
- Nie. Ale myślę, że możesz to wszystko zmienić. Wystarczy jedno słowo.
- Nie potrafię. Jeszcze nie teraz. Potrzebuję czasu i przestrzeni.
- Dam Ci wszystko. Jeśli tylko mi obiecasz, że..
- Nic Ci nie obiecam. Czegokolwiek byś tu nie wstawił. Bo nie wiem nawet co będzie jutro. Nie wiem jak to będzie wyglądać.
- Dlaczego?
- Bo każdego dnia wstaję z myślą, że to może być ostatni dzień, w którym mogę jeszcze się poruszać i dziękuję Bogu, że jeszcze mnie oszczędził i nie zabrał mi czucia w kończynach.
I opowiada mi o tym, że po wypadku cudem udało się odratować wszystko, ale każdego dnia może zostać sparaliżowana. W tym momencie mnie wbija w ziemię. I już nie potrafię dłużej stać obok bezczynnie. Biorę ją w ramiona i mocno całuję. Tak bardzo mi tego brakowało. Zapachu jej skóry, dotyku, smaku ust. Wiem, że nie powinienem, ale nie potrafię inaczej. Całuję każdą z jej blizn po cięciach, jak i tych powypadkowych, które zobaczyłem.
- Zostaw mnie dziś już, proszę. Mam wystarczający mętlik w głowie - odsuwa się ode mnie.
Wychodzi. Zabiera kilka rzeczy i zamyka za sobą drzwi. Nie wiem co będzie dalej. Wiem tylko, że na sercu jest mi dużo lżej z powodu wyciągniętych historii, ale ciężej przez te wszystkie jej ślady. Opadam ciężko na łóżko i chcę się wyłączyć, jakoś ogarnąć sobie to wszystko, co wydarzyło się dziś. Tylko nie wiem, czy potrafię.
_______________________________________________________
Nic konstruktywnego nie napiszę. Pozostają dwa do końca i szczerze nie mam pojęcia jak ja to chcę zakończyć. Ale jakoś będę musiała się zmieścić.
Całuję i do niedługiego napisania :*
Rozdział świetny! *.*
OdpowiedzUsuńDobrze, że Blanka i Andrzej wyjaśnili sobie kilka spraw. Mam nadzieję, że to początek czegoś dobrego w ich życiu, bo po tym co przeszli, zasługują jak nikt inny :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na:
milosc-jak-wino.blogspot.com
O cholera! Się porobiło no. Rozmowa wcale nie była wspaniała i przyjemna. Raczej to było przepłynięcie oceanu z żyletkami (Coż a tworcze porównanie dziewczyno).
OdpowiedzUsuńJestem zakochana w Twoim blogi i koniec. A sam Wroan doprowadza mnie do szewskiej pasji i aż mam ochotę....dobra, spokój. Czas ogarnąc myśli :D
Zapraszam do siebie na:
http://nagranicyswiatowztoba.blogspot.com/
http://wykrakaneszczescie.blogspot.com/
Buziaki! :*****
Smutny rozdział... I to pomimo spotkania, do którego doszło. Rozmowa na pewno bardzo dużo kosztowała Blanke, jak i Andrzeja. Z jednej strony było mi go szkoda, ale wybryk z Anastazja jest dla mnie nie wybaczalny... Choć kto wie, jeśli się kogoś kocha ponad życie...
OdpowiedzUsuńTe blizny, po wypadku i nie tylko... Miałam ciary, naprawdę...
A tak poza tym, to bardzo się cieszę, że moja muzyka na blogu Ci się podoba! :)
Do następnego, Kochana,
Całuje, Julka.
Kinsey, to jest genialne wiesz? Serio. To nie jest jakieś durne lizanie dupy, to jest po prostu genialne. Czytając to czuję jakby to sie naprawdę wydarzyło, jakby taka historia przytrafiła sie dwójce zakochanym w sobie do szaleństwa ludzi i oni się gdzieś w tym zagubili. Tyle emocji w tym rozdziale, sama mam mętlik. Chyba muszę to przetrawić by konstruktywnie to skomentować.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Dzięki Wince trafiłam na ten blog i nie żałuję :) Po prostu cudownie przedstawiłaś, wszystkie elementy jego życia, poprzez wywiad, świetny pomysł, taki nie tuzinkowy. Wrona nie jest idealny, jest taki prawdziwy, rzeczywisty, zaguniony, czasem przesadnie uprzejmy, jak większość ludzi, co daje historii jeszcze większe napięcie i zachęca czytelnia, przynajmniej mnie :) Co do tamtej Klaudii, nie czaje laski i dobrze, że zniknęła. Anastazja pewnie też musiała maczać w całej sytuacji palce, podobnie, jak rodzice Blanki. Całkowicie rozumiem jej punkt widzenia (Blanki) albo raczej próbę zrozumienia całej sytuacji. Liczę na happy end, aczkolwiek mam nadzieję, że jeszcze zaskoczysz. Pozdrawiam ; *
OdpowiedzUsuńJestem, przeczytałam ostatnio i obiecuję nadrobić wszystko jak znajdę tylko czas :)
OdpowiedzUsuńA teraz, tak jak prosiłaś, pojawił się Sen Czwarty :) Zapraszam ;)
Pozdrawiam! Em.
http://dwudziesty-osmy-pazdziernika.blogspot.com/2015/05/sen-czwarty.html
piąteczka pojawiła się u mnie :) zapraszam :)
Usuńhttp://dwudziesty-osmy-pazdziernika.blogspot.com/2015/05/sen-piaty.html
jest i szóstka :)
Usuńhttp://dwudziesty-osmy-pazdziernika.blogspot.com/2015/05/sen-szosty.html
robię Ci tu niezły spam. niczym Win :D hahah :D
Usuńno ale cóż... zapraszam na Sen siódmy :)
http://dwudziesty-osmy-pazdziernika.blogspot.com/2015/05/sen-siodmy.html
Ja uwielbiam wasze spamy i nigdy ich za wiele <3
UsuńKiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńKin! Wiem, że mnie zabijesz, ale w ramach rekompensaty zapraszam tutaj -> http://say-that-something.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKin lecisz w kulki.. masz dosłownie kilka dni by mi dodać rozdział. Bo jak nie to ja CIEBIE ZNAJDĘ!
OdpowiedzUsuńSiostra Winiarskiego, która nie potrafi się powstrzymać od wielu rzeczy! Bo przecież tyle pokus jest na świecie.Tyle klubów do zaliczenia, tyle dragów do wzięcia. Tylko, że jeśli coś się wyda, trafi na okładki gazet, a nie może zepsuć reputacji bratu. Ale życie jest krótkie i trzeba z niego korzystać, więc co jej szkodzi? Staje jej coś na przeszkodzie? Tak! BRAT!
OdpowiedzUsuń"Podchodzi do ciebie, chce cię pocałować, ale ty uchylasz głowę. Nie lubisz zbytnich pieszczot, liczy się dla ciebie tylko i wyłącznie przyjemność, kolejne przygody, nic więcej. Bez pocałunków, bez pieszczot , bez niczego. Tylko sama przyjemność. –Spierdalaj! -mówisz do niego. Na początku jest trochę zaskoczony, ale posłusznie wychodzi, zostawiając na łóżku kartkę z numerem telefonu. Wiesz , że nie zadzwonisz, z każdym przeżywasz tylko jedną przygodę. Wstajesz z krzesła i idziesz w stronę łóżka. Podnosisz kartkę, drzesz ją na kawałki i wyrzucasz do kosza."-Zapraszam na moje nowe opowiadanie, będzie to historia Aśki, siostry Winiara i ...............-jej wybranka! Mam nadzieję, że wejdziesz, zobaczysz, może skomentujesz...:)
http://szczerewyznaniaa.blogspot.com/
Buziaki :*
K.
Jak możesz w ogóle wątpić, że ktokolwiek to czyta?
OdpowiedzUsuńPrzyjadę i Ci skopię tak tyłek, że odechce Ci się takiego gadania, Kin!
Nie denerwuj mnie, bo pogoda na śląsku się zje*ała i jak ja na Juwenalia mam iść? Tak - Win idzie się bawić więc nie ma rozdziału, musisz wybaczyć.
Spamuje u Ciebie bo.. tak!
Czekam na 9 i liczę, że ją dostanę i jak zwykle zdam egzaminy :D Bo Ty mi szczęście przynosisz! :*
Jak będziesz miała chwilę to razem z Em zapraszamy na 3 rozdział!
http://idealna-niedoskonalosc.blogspot.com/
Mogę wątpić kochana, bo robię za duże przerwy. Nie umiem się nigdy zebrać.. A im mniej dodaję, tym mniej was tuta - proste.
UsuńJa na juwenalia u siebie pogodę miałam zacną, także nie narzekam :P Więc oby się polepszyło u ciebie :P
Win się bawi, a po zabawie przyjdzie czas na rozdział, nie ma tak, że ja dodam, a ty nie :(
Spamuj kochana ile wlezie, ty wiesz, że uwielbiam Ci odpisywać, zawsze :)
Będę u Was, tylko swój rozdział skończę.. :) Obiecuję :*