Nie robiłam tego tutaj, ale zróbcie mi przyjemność i włączcie sobie przy czytaniu
- Cześć Matteo, jak żyjesz? - witam się z dawnym kolegą.
Jego widok akurat w tym momencie nie jest mi na rękę. Zbyt wiele widział we Włoszech, zbyt wiele wie. A ja miałem uciec, odpocząć. Niech jeszcze przypadkiem wypali coś przy Blance.. A wtedy nie wiem co to będzie.
- Dobrze. A widzę, że.. - patrzy podejrzliwie.
- Poznaj Blankę. Blanka, to Matteo, mój dobry znajomy. Siatkarz, gra w Bełchatowie zamiast mnie.
Uśmiechają się do siebie, podają sobie dłonie i nastaje krępująca cisza.
- Co tu robisz? - zagaduję.
- Myślę, że to samo co ty - śmieje się. - Odpoczywam, staram się trochę uciec od zgiełku. Przyjechaliśmy z Monique wczoraj. A wy?
- Niedawno. Rozumiem, że też jesteście w tym hotelu?
- Jak widać. Nie będę przeszkadzać. Może umówimy się jutro na jakąś imprezę? Monique ucieszy się, że Cię zobaczy.
- Może. Na pewno jakoś się zgadamy. Trzymaj się.
I w duchu dziękuję, że już sobie idzie. Wiem też, że na żadną imprezę razem nie pójdziemy. A przynajmniej nie tu, nie teraz i nie z nimi.
***
- Wiesz, że Matteo może nas zobaczyć?
- Wiem, ale co z tego? Chcę Cię całować, to to robię. Proste - całuje mnie i przyciąga za koszulę.
- Monique.. Matt to mój przyjaciel, ja.. - odsuwam ją od siebie.
- Nie patrz na niego! Chcesz, to coś robisz. Nie chcesz, to nie. Jakoś wczoraj nie narzekałeś wieczorem - patrzy się z lubieżnym uśmiechem, przysuwając się ponownie.
- To nie tak.. Nie możemy, to w ogóle nie powinno się wydarzyć.
Odchodzę, zostawiając ją na korytarzu jednego z włoskich hoteli. Nie mógłbym zrobić tego sobie, Piano ani jej. W głowie przecież wciąż widniała mi Blanka, a poprzedniego dnia dałem ponieść się imprezie, alkoholowi, którego w zasadzie w ogóle nie powinienem był pić. Wracam do pokoju i trzaskam drzwiami.
- Coś nie tak? - wychyla się ze swojej części apartamentu Włodarczyk.
- Stary, powiedz mi, co ze mną jest nie tak? - rozkładam bezradnie ręce.
- Jesteś wredny, piekielnie seksowny, cytując tu jeden z portali, a do tego cyniczny, szczery i..
- Dzięki Włodi, potrafisz pocieszyć człowieka. Ale nie o to pytałem.
- .. i po uszy zakochany w kobiecie, która ma Cię w dupie. I przez to nie potrafisz czegokolwiek zmienić, dobrze się bawić i zainteresować kimś innym.
Trafia w sedno.
- Kto tym razem chciał Cię zarwać? Recepcjonistka, sprzątaczka?
- Weź się.
- A nie, czekaj. Urocza Monique.
Automatycznie robię się czerwony.
- Doszło do czegoś?
Odwracam wzrok.
- Ale ty nie chciałeś - sam sobie po raz kolejny odpowiada. - Bo to dziewczyna Piano. Nie wie w co się pakuje facet. Ale brawo dla Ciebie stary, szacun, naprawdę.
- Z powodu?
- Że potrafiłeś się jej oprzeć i miałeś skrupuły wobec Matta - cicho się śmieje i kieruje z powrotem do swojej części w pokoju. - Ja nie dałem rady.
Nieźle..
***
Samo wspomnienie o rzekomo uroczej Monique nie jest aż tak złe. Ale staram je szybko wymazać z pamięci.
- Czemu tak chłodno odnosiłeś się do niego? - zagarnia Blanka, biorąc łyk kawy.
- Co to znaczy 'chłodno'?
- No jakoś tak.. Na odczep się. Nie mów mi, że niby po angielsku aż tak dobrze nie mówisz i dlatego starałeś się nie podtrzymywać rozmowy.
- Przypomina mi o przeszłości. O Skrze, o tym wszystkim co było. Nie chcę tego.
- Myślałam, że to Twój przyjaciel.
- Ja też tak myślałem - mówię cicho, jakby do siebie. - Ale jestem tu na wakacjach i mam zamiar odpocząć od wszystkich poza Tobą - całuję ją.
Jemy kolację i chwilę później zbieramy się na górę. Niedługo później lądujemy w łóżku, ale z powodu długiej podróży kończy się to jedynie na przytuleniu i zaśnięciu.
***
- Czyli chciałeś jej się oświadczyć w dniu wypadku, no ale nie wyszło. A teraz? - zagaduje mnie jednego z wieczorów Piano.
- A teraz.. Raz ją kocham, raz nienawidzę. Nie wiem.
- To nie jest normalne.
- Matt, proszę Cię. Nie mów mi, co jest normalne, a co nie.
- Chyba od tego są przyjaciele.
- Dobrze, że dodałeś chyba.
- A jakby wróciła? Co byś zrobił?
- Nie wiem, może znów pokochał. Ale już na pewno bym się jej nie oświadczył.
- Bo?
- Bo nie chcę mieć żony. Widzę jak łatwo wszystko może się rozpaść.
- Żona, dzieci, to powołanie każdego mężczyzny.
- Tak, tak. Jak to mówią, prawdziwy mężczyzna zbuduje dom, spłodzi syna i posadzi drzewo.
- We Włoszech na szczęście tak nie mówią - śmieje się. - Ale to może być prawda.
- Nie pieprz głupot, bo niedługo będziesz jak oni wszyscy.
- Którzy oni?
- Ci, którzy mi rzekomo dobrze doradzali a zostałem z niczym.
***
Kolejnego poranka budzę się wcześniej niż zwykle. Na zegarze widnieje piąta osiem, więc bezszelestnie wychodzę z łóżka i idę do łazienki. Zabieram po drodze ciuchy, postanawiając pobiegać. Wiele z rozmów z Piano może wyjść na jaw. Może przypadkiem nawet coś wypaplać.. A nie chcę, żeby Blanka cokolwiek wiedziała. Skoro mamy mieć oboje czyste kartki, zapomnijmy o przeszłości. Patrząc za okno, wyciągam bluzę, bo chyba zaczyna padać. Cicho zamykam drzwi i wychodzę. Faktycznie pierwsze krople spadają z nieba zaraz po opuszczeniu budynku, ale to i lepiej. Uwielbiam biegać w deszczu, oczyszcza mnie. Naciągam mocniej kaptur na głowę i biegnę jedną z parkowych ścieżek nieopodal hotelu. Ciągle staram się mieć na widoku miejsce, z którego wychodziłem, żeby się nie pogubić. W końcu nie znam kompletnie okolicy, nie wziąłem telefonu ani niczego innego, co pomogłoby mi w razie czego wrócić.
Po blisko godzinie siadam na ławce, łapiąc głębsze oddechy.
- Nie musisz się martwić, nic jej nie powiem - dosiada się Piano.
- Czy ty mnie śledzisz? - pytam poirytowany.
- Nie, też postanowiłem pobiegać, zobaczyłem Ciebie i wiedziałem, że muszę podejść. Wyczułem wczoraj, że się boisz, że cokolwiek wyjawię. Jesteśmy przyjaciółmi, to, co mi powiedziałeś zostało tylko dla mnie. I mam nadzieję, że w drugą stronę to też działa.
- Nie o to chodzi.. Po prostu zaczęliśmy od nowa, od samego początku. Boję się, że przypadkiem wypalisz z czymkolwiek, a ona.. w ciągu chwili znów może mi uciec.
- Nie martw się o to. Będę milczał jak grób, obiecuję.
Uśmiecham się lekko. Wiem, że tak będzie. Może nie znam Matteo piekielnie długo, ale jeżeli on mówi, że coś jest na serio, daje słowo, to tak też będzie.
Podaję mu rękę na zgodę i w przyjaznej atmosferze przybiegamy do hotelu. Umawiamy się na popołudniowy wypad krajoznawczy.
Kiedy wchodzę do pokoju, Blanka dalej śpi. Idę więc do łazienki wziąć prysznic. Kiedy po dwudziestu minutach wychodzę z przepasanym na biodrach ręcznikiem, widzę, że już wstała.
- Dzień dobry ranny ptaszku, nie wiedziałam, że mamy w planach wstawanie przed siódmą. Trzeba było ostrzec, to bym sobie budzik nastawiła.
- Przepraszam, nie mogłem spać - nachylam się, żeby ją pocałować. - Poszedłem więc pobiegać trochę, dusza sportowca mimo wszystko gdzieś się we mnie tli.
- No dobrze Panie sportowcu, a co by Pan powiedział na poranną rozgrzewkę? - uśmiecha się i przyciąga do siebie.
- Taką rozgrzewkę zawsze i wszędzie - śmieję się i dłużej nie czekając, ściągam jej koszulkę.
Po śniadaniu na dworze na szczęście się rozpogodziło i nie został żaden ślad po porannym deszczu. W spokoju więc pakujemy kilka rzeczy i wybieramy się nad zatokę. Spacer nie jest zbyt długi, ale wszystko nareszcie układa się tak, jak powinno. Ganiamy się, biegamy, jak nastolatkowie, ponownie w sobie zakochani.
Siedząc na plaży, smaruję ją olejkiem do opalania, kupionym w miejscowym sklepie.
- Ładnie tu. Czysto, świeżo.. Chętnie bym tu została dłużej niż tydzień.
- Kto by nie chciał. Może kiedyś się tu wyprowadzimy?
- Tak, z dwójką dzieci, kotem i psem do pięknego domu z widokiem na zatokę dla nowożeńców, tak? - śmieje się.
Znów się zaczyna..
- Wystarczy sam dom z widokiem na zatokę. Nie będę już tak obrzydliwie bogaty jak chociażby Robert, ale siatkarska emerytura nie należy do najniższych. Więc niedługo będziemy mogli przyjeżdżać w takie miejsca częściej.
Uff, jakoś udaje mi się trudny temat ominąć. Ona nie zwraca na to uwagi i całkowicie jakoś o tym zapomina.
Świetnie bawimy się na plaży, ale pora się zbierać na obiad i zwiedzać resztę tego pięknego regionu. Zabieramy więc rzeczy i powoli wracamy. W hotelu na recepcji czeka już Matteo z Monique. Widząc ją automatycznie czuję jakieś ukłucie w sercu. Nie wiem właściwie czemu, ale zaczynam się stresować. Oni jednak zachowują się zupełnie inaczej i szczęśliwi zapoznają Blankę z Włoszką. Odkładam rzeczy do pokoju i chwilę później dołączam do nich.
Spędzamy miłe popołudnie, wieczorem idziemy do jednego z miejscowych klubów.
- Chyba mi nie odmówisz? - dziewczyna przyjaciela wyciąga w moją stronę dłoń.
- No.. - patrzę w stronę Blanki.
- Idź - uśmiecha się.
Monique ciągnie więc w stronę najbardziej oddalonej części parkietu od naszej loży. Zaczynamy tańczyć w rytm spokojnej muzyki.
- Tęskniłam - całuje mnie od razu w policzek.
- A ja nie.
- Spokojnie, nie musisz się bać, tu nas nie zobaczą - szepcze rozbawiona.
- Monique, posłuchaj mnie. Jesteś moją koleżanką, dziewczyną mojego przyjaciela. I tylko tyle, rozumiesz?
- Nie bardzo.
- To zrozum. Tam siedzi kobieta mojego życia i nie mam zamiaru tego spieprzyć. To co było, nie wróci. Koniec.
Zostawiam ją i wracam do loży. Resztę wieczora spędzam ze swoją ukochaną, podczas gdy Włoszka niezbyt chętnie przychodzi do swojego faceta i ciągle ginie gdzieś w tłumie.
- O czym rozmawialiście? - pytam, kiedy przynoszę kolejne drinki dla nas, a Matteo odchodzi na chwilę.
- Tak sobie, o niczym konkretnym. Boisz się czegoś, że tak dopytujesz? - śmieje się.
- Nie, po prostu Matt często zarywa nie swoje laski, więc się o Ciebie martwię - mocniej ją przytulam.
- Przepraszam, na mnie włoski urok nie zadziała. Wolę polski - całuje mnie.
W tym samym momencie przychodzi Monique, która krzywi się na nasz widok. Bierze łyka swojego picia i wraca ponownie na parkiet.
- Chyba nas nie lubi, nie sądzisz?
- Taki ma styl bycia, trzeba przywyknąć - wzruszam ramionami.
Wracamy wczesnym rankiem do hotelu w wyśmienitych humorach, które dopisują nam aż do końca wyjazdu.
Dużo zwiedzamy, często się śmiejemy i wygłupiamy. Czasem sami, czasem z włoską parą, ale zawsze staramy się robić coś innego. Każdego dnia widzimy inne zabytki czy części tego pięknego regionu.
Nadchodzi dzień wyjazdu, a my opaleni i szczęśliwi opuszczamy hotel, żegnając się z siatkarzem i jego partnerką.
- To co, widzimy się w Polsce? - śmieje się.
- No mam nadzieję, zapraszamy - Blanka wyraźnie polubiła Włocha.
- Monique wraca do Włoch, ale z pewnością w trakcie sezonu skorzystam z zaproszenia. Spokojnego lotu, trzymajcie się.
Przytula moją ukochaną, żegna się ze mną, a Monique rzuca szybkie "pa" i odchodzą.
Lot mija spokojnie, bez większych turbulencji czy kłopotów. W trakcie myślę o tym, że wracam do rzeczywistości, że już nie ucieknę przed tysiącem pytań.
- Myślisz o tym, co powiesz po przylocie? - wyczuwa od razu.
- Boję się trochę.
- Spokojnie, będę przy Tobie. Nie musisz się martwić. Razem jakoś damy sobie radę z tymi dziennikarzynami.
Punktualnie lądujemy na lotnisku i z niechęcią odwożę Blankę do mieszkania.
- Na pewno nie możesz pojechać do mnie? - pytam z nadzieją w głosie.
- Muszę zrobić parę rzeczy, załatwię to wszystko i jutro przyjadę, dobrze? - całuje mnie.
- Kocham Cię, dziękuję za ten wyjazd. Był magiczny.
- Cieszę się, że tam polecieliśmy i odpoczęliśmy - uśmiecha się. - Do jutra.
Powoli przebijam się do swojego mieszkania. W głowie szukam odpowiedzi na ewentualne pytania, ale właściwie sam już nie wiem, czego się spodziewać.
Na szczęście przed domem nie spotykam nikogo znajomego, ani nieznajomego. Przemykam niezauważony do drzwi i szybko je zamykam, jakby jednak komuś się odmieniło i przypadkiem wpadł.
Tryliard wiadomości i nieodebranych połączeń mnie nie dziwi, ale nie czytając ani jednego, kasuję wszystko. Piszę do Włodarczyka i Kłosa, że jestem już w Polsce i idę wstawić pranie z rzeczami z wyjazdu.
Kolejnego dnia proponuję Blance wyjście na gokarty. Dawno nie jeździłem a do tego to świetna zabawa. Chociaż początkowo niechętnie, ostatecznie się zgadza.
Przekonany, że trafię na kogokolwiek, kto mnie pozna i zacznie wypytywać, zakładam kaptur, ciemne okulary i mieszkając kilka kroków od wypożyczalni aut, postanawiam sobie jedno wypożyczyć, tak na wszelki wypadek, żeby mieć spokój. Przyciemniane szyby też się przecież przydadzą.
Kiedy docieram pod tor, ona już tam na mnie czeka. Razem wchodzimy i z miłym panem przypominamy sobie zasady. Ubieramy kaski, wybieramy pojazdy i startujemy.
Kilka minut później, kiedy trzy kółka jestem więcej przed ukochaną, zwalniam nieco, żeby nie minąć jej po raz czwarty. Ta kiedy widzi mnie niedaleko, przypadkowo myli pedały i zamiast zahamować na zakręcie, wciska gaz. Uderza w jedną z opon - bezpieczeństwo przecież ponad wszystko, więc uważam że nic takiego się nie stało. Czekam w spokoju aż odjedzie, jednak nic się nie dzieje.
- No dobra, wjechałaś tutaj, ale czas wyjechać, nie ma przystanków - śmieję się, podjeżdżając bliżej.
Nie dostaję jednak odpowiedzi. Trochę zdezorientowany przekręcam kluczyk, wyłączając swojego karta i podchodzę do niej. To co widzę, mrozi mi krew w żyłach.
- Blanka, skarbie! Słyszysz mnie?
Zemdlała.
Natychmiast wołam obsługę, wzywamy karetkę, jednak właściciel nie pozwala wyciągnąć jej z karta.
- Przecież trzeba podnieść nogi do góry - wołam.
- Mogło dojść do jakiegoś uszkodzenia. Co prawda rzadko, prawie nigdy się to nie zdarza, ale mimo to trzeba poczekać na karetkę.
Robię się blady, serce chce mi wyskoczyć z piersi. Przypominam sobie to, co mówiła mi niedawno - że może grozić jej paraliż. W duchu modlę się, żeby tak nie było. Przecież..
Przyjeżdża karetka. Z usztywnieniem zabierają ją do szpitala, a ja czym prędzej ładuję się w samochód i gnam za nimi. Najbliższe godziny są najgorsze, w jakich przyszło mi żyć od momentu wypadku. Krążę po korytarzu, biję się z myślami. Gdybym nie zabrał jej na ten tor, gdybym nie naraził jej na niebezpieczeństwo, gdybym..
- Pan Wrona? - wychodzi lekarz.
- To ja, co z nią?
- Niestety mam złe wieści.
W głowie właśnie widzę scenariusz, że ona umiera. Że jej nie odratowali. Znowu przeze mnie. Jestem człowiekiem, który ją zabił. Nigdy w życiu sobie tego nie wybaczę. NIGDY!
- Pana partnerka pod wpływem uderzenia, doznała przerwania rdzenia kręgowego. Żyje, ale niestety nie jesteśmy w stanie przywrócić jej czucia w nogach. Zostanie inwalidą.
ONA ŻYJE!
- Co teraz będzie?
- Czeka nas jeszcze trochę czasu pod opieką szpitala. Potem.. Potem będzie ktoś musiał się nią zajmować.
To najlepszy z możliwych scenariuszy. Ona żyje! I to cieszy mnie w tym momencie najbardziej.
Co to jest tak naprawdę inwalidztwo? To cholernie ciężki proces. Do końca życia w wózku, uzależniony od bliskich. Bez perspektyw na normalne życie. Bez tego wszystkiego, co mają normalni ludzie.
Mijają cztery tygodnie. Udaje mi się sprzedać swoje mieszkanie, wziąć kredyt i kupić dom, całkowicie dostosowany do jej potrzeb. Choć na początku się na to nie zgadzała, tłumacząc że nie potrzebuje litowania się nad nią, udaje mi się ją przekonać do mojego pomysłu.
Na zmianę z Karolem, Wojtkiem, Olą, Klaudią - dziewczyną Włodarczyka - dziennikarką, która robiła ze mną wywiad i pielęgniarką Anią, zajmujemy się nią 24h na dobę. Jest pod stałą opieką i z dnia na dzień przyzwyczaja się do myśli, że może już nigdy nie wstać na nogi.
Sześć tygodni później, przy pomocy tych samych osób udaje mi się zorganizować zaręczyny właściwie w centrum miasta, przy setkach osób.
- Czy ty.. Jesteś pewien? -pyta, kiedy wracamy do domu. - Jestem inwalidą, mogę nie dać Ci dzieci, a nie chcę tego tylko po to, że tak wypada. To nie polepszy mojego stanu, naprawdę.
Hamuję gwałtownie i zjeżdżam na pobocze.
- Wbij to sobie do tego łba - kocham Cię jak cholera. Chcę spędzić z Tobą całe moje życie, niezależnie od niczego. Dzieci, Twoich rodziców, znajomych czy inwalidztwa. Chcę być przy Tobie, budzić się każdego poranka, całować Cię w czoło i witać nowy, piękny dzień naszego wspólnego życia. Patrzeć na świat w kolorowych barwach, walczyć z przeciwnościami losu. Tylko i wyłącznie z Tobą. Nie wiem skąd Ci w ogóle przyszło do głowy takie coś!
- Bo Matteo..
- Co Matteo?
- On powiedział.. Że ty nie chcesz się ze mną żenić. I myślałam po prostu..
- Wiedziałem.. Wiedziałem, że ten koleś musi coś namieszać.. Nic z tego! Kocham Cię ponad życie i koniec kropka. Chcę Cię poślubić z własnej, nieprzymuszonej woli. Jasne?
I tak rozpoczynają się przygotowania do ceremonii zaplanowanej na sierpień następnego roku.
A co po wywiadzie? Kłos zamknął wszelkie spekulacje podczas mojej nieobecności i zabronił komukolwiek z dziennikarzy kontaktu ze mną. Po zmianie otoczenia, numeru telefonu i zamknięciu portali społecznościowych, nikt nie śmiał odezwać się na temat tamtego wywiadu a także wypadku Blanki.
Jej rodzice próbowali się kontaktować, jednak nie dopuściłem do żadnego więcej spotkania. Sama Blanka mnie o to prosiła. Zbyt bardzo była na nich zła. Jednak wiem, że czas leczy rany i kiedyś oboje im wybaczymy.
Wciąż pracowałem z dzieciakami, z których byłem coraz bardziej dumny. Pojechali na pierwszy turniej, na którym zajęli drugie miejsce. Oczywiście ja także świętowałem razem z moją narzeczoną, która dopingowała MVP turnieju, czyli swojego siostrzeńca - Szymka.
Kilkanaście miesięcy później..
- Nie wiadomo, czy będziemy żyli długo i szczęśliwie. Wiem jedynie, że kocham Blankę, moją żonę, matkę mojego przyszłego dziecka, które urodzi się już lada moment. I wiem, że dużo mnie to wszystko nauczyło. To by było na tyle, widzimy się w następnym odcinku "Siatkarskiej wywiadowni". A nie, przepraszam - to już ostatni odcinek. Niesamowicie szybko to zleciało. Dzięki Klaudii mogłem zrobić swój program, pokazać go tak szerokiej publiczności i zgłębić tajemnice wielu siatkarzy, moich przyjaciół, w tym także i mnie. Kochani, nigdy się nie poddawajcie. Walczcie o siebie, swoje pragnienia, marzenia i cele. Uda się to, jeśli tylko będziecie chcieli. Do zobaczenia na siatkarskim parkiecie z moją wspaniałą drużyną młodzików.
Schodzę ze studia z uśmiechem na twarzy. Przytulam Blankę, gładzę jej brzuch.
- Hop, hop maluchu. Czekamy na Ciebie z mamą! Może tak byś już powoli zaczął się wybierać na ten głupi świat?
- Ty jesteś głupi! Fabiś, nie słuchaj taty, jeszcze chwilę tam posiedź. Byleś był zdrowy - uśmiecha się i przytula mnie mocniej.
Razem wychodzimy z budynku, dziękując po drodze ekipie z którą pracowałem. To były niesamowite miesiące, których nigdy nie zapomnę.
Wkładam wózek do bagażnika, uprzednio pomagając Blance wsiąść do auta. Przypadkowo uderzam jej kolano drzwiami.
- Ałć! - krzyczy tak, że spokojnie na drugim końcu miasta ktoś ją usłyszy.
- Przepra.. Blanka, ty to poczułaś?!
Odskakuję jak poparzony. Zaczyna wracać jej czucie w nogach! Oboje zaczynamy płakać ze szczęścia. Przytulam ją najmocniej jak umiem.
Fakt, nie zaczęła chodzić, ale dla nas to i tak wielki cud, że znów pojawia się nadzieja na przywrócenie władzy w nogach.
_________________________________________________
AAAA, to już koniec! Nie mogę się pozbierać!
Cholera przepłakałam dobrą godzinę.. Nie wiem jak ja bez Was przeżyję..
To była ostatnia część wywiadowni. Ostatnia część blogowej kariery. Tym razem nie będzie wielkiego welcome back, ale wiem, że to, co tu zyskałam i tak pozostanie prywatnie.
Dziękuję każdemu, kto choć raz przeczytał jakikolwiek mój rozdział - czy tego, czy innego opowiadania.
Nie mam pojęcia i nie odpowiadam za ten rozdział. Napisałam i ani razu go nie przeczytałam, bo nie daję rady.. Za dużo emocji póki co.
Nie umiem pisać zakończeń. Nigdy mi nie wychodzi..
Więc po prostu -
KOCHAM WAS, DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO.
Na zawsze wasza ~ Kinsey.
PIERWSZA !
OdpowiedzUsuńMatko.. serio.. musi być epilog bym mogła być pierwsza? :(
Usuńidę czytać.
Pozwolisz, że nie napiszę niczego składnego.. bo ryczę.
UsuńRyczę, bo Blanka - bo najpierw ten przerwany rdzeń, potem to czucie.. ale przede wszystkim płaczę, że ostatni rozdział wywiadowni bo ja naprawdę.. tak cholernie się od tego uzależniłam wiesz? od tego bloga, od Ciebie samej. od Twojego Andrzeja i Blanki. I czuję jakby tutaj było więcej Ciebie niż we wszystkim innym co czytałam.
Płaczę, bo wiem, że "odchodzisz" i mi jest jeszcze gorzej niż mogłoby być.
Kurwa.. Kiney ja tak zajebiście nie ryczałam jak mi Em skończyła pierwszego Włodarczyka.
Bo przede wszystkim uświadamiam sobie, dzisiaj i to za sprawą Ciebie jak i Em, że moje życie nie wygląda tak jak chcę by wygladało, że ja tak wiele bym oddała aby mój facet chociaż raz zachował się jak facet, a nie jak dupek który ma bezpieczną wyspę, że chciałabym być adorowaną i kochaną.
MATKO. jeszcze puściłam tą piosenkę i mam teraz autoodtwarzanie! i wiesz co leci? See you again i ryczę jeszczę bardziej, bo może szybcy i wściekli mnie nie kręcą.. ale no kurwa.
muszę teraz to napisać.
Dziękuję Ci tak ogromnie, za tego bloga, który był ze mną od początku tego zasranego roku - bo wtedy się zaczęło na maksa, bo wtedy tutaj trafiłam bo Twój Andrzej i Ty sama daliście mi taki zajebisty powód aby tutaj wsiąknąć. I co tydzień wchodziłam i patrzyłam czy jest rozdział - i gdy był to cieszyłam sie jak głupia.
Dobra myśl sobie teraz co chcesz, ja pisze jak było i jak jest. Może i się nie znamy, ale chyba zdążyłaś mnie już trochę poznać - a jak nie wiesz to spytaj Em, ona Ci to potwierdzi i powie, że ja byle gówna nie czytam i nie słodzę byle komu. Matko, Kinsey nie mogę się opanować. Tak wiele chciałabym Ci tutaj napisać.
Tak sobie myślę, że tak właśnie w życiu jest, że nasze drogi gdzieś tam są zapisane, pomimo, że nie jestem osobą zbyt wierzącą wierzę, że tak musi być że nic nie dzieje się przez przypadek i dlatego tutaj trafiłyśmy. I cały czas podtrzymuję, że przyjadę do Lubina/Wrocławia/ nawet do Jeleniej bo się w niej zakochałam kilka lat temu. Matko.. ja Ci wywód robię a miałam o rozdziale.. ale no kurwa nie mogę!
Nie mogę nic sensownego napisać, bo się skończyło dobrze, tak?
Bo oni są razem, ale no kurwa, serio. Matko.. nie spodziewałam się, że aż tak będę płakać, że się rozsypię jak małe dziecko. Ah, Kinsey obiecaj mi jedno, że jeżeli zatęsknisz za tym światem to do niego wrócisz, że jeżeli coś nie będzie tak jak ma być to wrócisz.
Przede wszystkim, że poczekasz na tą cholerną wiadomość ode mnie już taką prywatną.. i że mi nie uciekniesz.
KOCHAM CIĘ KIN.
Wierna,
Winka.
Win, na wszystko Ci pozwolę! Tobie zawsze i wszędzie.
UsuńPrzez Ciebie ryczę jeszcze bardziej i przez najbliższy tydzień chyba ryczeć będę! :(
Nie wiesz, jak bardzo teraz czekam na Ciebie, chcę Ci tyle napisać, tak bardzo pocieszyć i wytłumaczyć.
Ale piosenka cudna, no nie? Dziś napatoczyłam się na jego twórczość i ją pokochałam. I stwierdziłam, że skoro towarzyszy mi przy pisaniu, wam przy czytaniu też może.
Drzwi masz zawsze otwarte. Przyjeżdżaj <3 Zabieraj też Em i bądźcie <3
Skończyło się dobrze, chociaż.. U mnie nigdy nie kończy się pełnym happy endem. Tu jest prawie..
Obiecuję, że Ciebie nigdy nie zostawię! A jak zatęsknię, to napiszę kolejne ścierwo do biurka i zakopię gdzieś daleko pod ziemią, bo więcej pożegnań nie przeżyję.
BUŹKA WIN, LOVE U <3
Odśwież e-mail, po raz pierwszy.
Usuńpo raz ostatni tutaj?
Twoja, Win. <3
Cudowne opowiadanie ♥ Jak to tak już nie będziesz pisać ? ! :( Historia bardzo przemyślana, idealnie dobra, w każdym calu, te wszystkie retrospekcje świetne :) To nie kolejna słodka hisoria, mimo happy endu jest dla mnie bardziej głębsza niż większość innych które czytałam. Pokazuje, że o miłość trzeba walczyć i każde przeciwności losu są do pokonania, tylko trzeba uwierzyć ;) Pozdrawiam ; *
OdpowiedzUsuńtak się przytrafiło, że musiałam powiedzieć nareszcie definitywny koniec.. Bo już 3 razy kończyłam i zawsze wróciłam. A jak to mówią, do trzech razy sztuka.. :)
UsuńDziękuję Ci bardzo za Twoją obecność i cieszę się, że wyniosłaś tak wiele z tej historii!:)
Pozdrawiam! :*
Świetny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ostatni i nic już nie napiszesz :c
Blanka i Andrzej - zasługiwali na to by być razem, więc niech żyją długo i szczęśliwie! :*
Pozdrawiam :*
Dziękuję bardzo ❤
UsuńJejku szybko zleciała ta cała historia, nie wierzę,że to już koniec :(
OdpowiedzUsuńWiele razy zaskakiwało mnie to opowiadanie, było naprawdę świetne i oryginalne. Mam nadzieję,że jednak będziesz jeszcze pisać i powrócisz może nie od razu, ale kiedyś znów z jakąś historią. Dziękuję Ci za każde słowo tutaj na blogu ♥
Ja też nie wierzę, ale jednak.. :)
UsuńBardzo się cieszę, że Cię zaskakiwało, to znaczy że nie jest jeszcze ze mną tak źle.. :D
Dziękuję bardzo za miłe słowa i obecność :*
Jestem! Byłam i pewnie jeszcze będę czytając po raz kolejny Wywiadownię. Ochh już koniec.. Nie. Ja nie chcę. Serio. Niestety, nie byłam tu od samego początku. Ale mimo wszystko, wszystko przeczytałam. Kinsey, Ty musisz pisać!
OdpowiedzUsuńWiesz co mi się najbardziej podobało? Że nie była to kolejna przesadzona słodkością historia. Że pokazałaś niekiedy brutalną rzeczywistość. Że każdy, a raczej każda z nas mogła znaleźć tu cząstkę siebie. Naprawdę.
Nam nadzieję, że jak zatęsknisz za tym naszym blogowym, wyimaginowanym, czasem śmiesznym światem - wrócisz. Często sobie myślę, jak to będzie kiedy ja zakończę pisać i zamknę książkę z napisem "blogspot". I wiesz co? Za cholerę nie mogę sobie tego wyobrazić. Bo gdy tylko mam dołka, siadam i piszę. Cokolwiek.
Mam nadzieję, że mimo wszystko wrócisz do nas.
See You Again. Wierzę.
Pozdrawiam,
Em.
Zapomniałabym! Żeby nie było za kolorowo :p
UsuńZ jednym się tylko nie zgodzę - "Czas leczy rany.".
Czas nie leczy ran. Czas przyzwyczaja do bólu.
Jednak jesteśmy tylko ludźmi i mamy różne poglądy :)
Dziękuję Ci za Wywiadownię. Naprawdę.
Ściskam.
Em.
Też się zastanawiałam co to będzie.. Powiem Ci za kilka tygodni jak mija życie po blogowaniu :)
UsuńCieszę się, że i ty znalazłaś w tym cząstkę siebie. Ja starałam się przekazać wiele prawdziwych emocji i sytuacji z mojej o życia. Przeżyłam wypadek, może nie z takimi skutkami, ale to wszystko w trakcie i po wypadku to moje własne, prywatne przemyślenia.
U mnie czas zabliznil niektóre rany. I mam nadzieję, że nie powrócą..
Dziękuję za każde słowo, trzymaj się :)
KOCHAM WAS OBIE.
Usuń<3
Teraz epopeja....
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że to już koniec tej historii :( mówiłam Ci już, że to jeden z najlepszych blogów jakie czytałam i to prawda :) jest niesamowity. Mówię "jest" bo na pewno będę do niego wracać jeszcze nie raz i nie dwa. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że w pewnym momencie uratowałaś mnie przed rzuceniem pisania w cholerę i nie wracania do tego. Dziękuję :*
Niemal za każdym razem jak pojawiała mi się informacja o Twoim rozdziale i wiadomość od Ciebie, że jest to cieszyłam się jak wariatka :D
To dziwne pisać o zakończeniu, ale jakoś trzeba. Piszesz fantastycznie dziewczyno i mam nadzieję, że może kiedyś zmienisz zdanie i pojawi się wiadomość, że jednak coś... :)
A teraz rozdział......
Spodziewałam się Anastazji, ale zobaczyłam Piano. Miło, ale nie do końca ze względu na jego laskę...jakaś pijawka czy cos... przywalić jej. Blanka najlepsza :)
Przerażające było to, kiedy napisałaś, że Blanka traci czucie w nogach i czeka ją kalectwo...ale pokazałaś też, że to nie koniec świata i mozna być szczęśliwym! Brawo dla Andrzeja, który wtedy właśnie pokazał, jak bardzo ją kocha. I jak skubańcowi zależy :)
Słodziutko na końcu. Blanka, Andrzej, małżeństwo i mały Wrona w drodze :D i oczywiście takie zakończenie z "dopowiedzeniem". Dziękuję, że my możemy dopowiedzieć sobie resztę. Moja będzie słodka jak cholera! ;)
Jeszcze raz za wszystko Ci dziękuję! Za każde słowo z Wywiadowni! Absolutnie!
Udało mi się odnaleźć siebie wśród tych słów... a było już ciężko. Po prostu dziękuję.
I oczywiście kocham Cię jak diabli!
Buźki! :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* :* <3
Dark Shadow zaprasza do siebie :*
Zastanawiam się, czy ty z Win nie konkurujecie o długość waszych komentarzy.. <3
UsuńJa też nie wierzę, ale tak jest..
Dziękuję Ci bardzo <3
Nie wiedziałam, że aż taki mam wpływ. Cieszę się dlatego mega mega mega!
Uwielbiam zakończenia z "dopowiedzeniem", gdzie można sobie zrobić swój happy end, albo zepsuć po całości. Pole popisu zostaje czytelnikowi i dlatego zdecydowałam się na to tutaj :)
Ej, bo się zaraz rozryczę.. A miałam już przestać! :(
Buziaki moja zdolna, może kiedyś nasze blogowe drogi się gdzieś splotą:*
CAŁUJĘ I JESZCZE RAZ MEGA DZIĘKUJĘ! <3
Nadrobiłam, a tu bam koniec ;( SUUUUUUUUPER BLOG! ❤
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie, nieeeee...
OdpowiedzUsuńJak mogłaś mi to zrobić? :( no jak?!
Nie wyobrażam sobie tego, że to koniec. Nie dociera do mnie ten fakt...
Nie będę tutaj pisać o tym, jaki był blog. Każdy z nas dobrze o tym wie, ty również.
Podsumuje tylko jednym zdaniem : Jedyny w swoim rodzaju :)
Cudownie napisany, z sensem i głowa. Nawet nie chce myśleć ile czasu, a właściwie godzin poświęciłas na wymyślenie czegoś, a przede wszystkim napisanie tego. :)
Dziękuję Ci Kisney za to, że piszesz :) jesteś w świecie blogerów i robisz coś, co wychodzi Ci świetnie :) tyle ode mnie... :) Przy okazji chciałabym zaprosić na czternasty rozdział po krótkiej przerwie :) Piotr wkracza do akcji! http://ciesz-sie-kazda-chwila.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
Swietne zakonczenie :D Zapraszam do siebie http://twoimi-myslami.blogspot.com/ :****
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spam!
OdpowiedzUsuńNudzą cię wymyślone historyjki o fizjoterapeutkach, fotografach, które zakochują się w siatkarzach i żyją długo i szczęśliwe? Chcesz przeczytać coś bardziej oryginalnego? Dobrze trafiłeś! Zapraszam na nowe opowiadanie mojego autorstwa! ♥ Nie jest to kolejna historia o miłości! Jest to historia o dwójce najlepszych przyjaciół , którzy znają się od dzieciństwa! ♥
Nie będzie romantycznie! Będzie zabawnie(chciałabym żeby tak było).
ZAPRASZAM! ♥
http://midlife--crisis.blogspot.com/