Duży hotel w sercu Warszawy. Dużo świątecznych ozdób. Prezenty, uśmiechy, znajome twarze. Impreza dla "zasłużonych dla sportu". I nasza grupka, siatkarskich emerytów, którzy spotykają się po dwudziestu latach. Zbyszek z Kingą, Bartek z Michaliną, Fabian, Irmina i ja z Blanką. Nie widzieliśmy się całe wieki. Tak wiele się pozmieniało. Aż czasem nie idzie poznać przyjaciół sprzed kilku lat.
- To jak Wam się wiedzie? - pytam próbując rozruszać trochę towarzystwo.
- Wiedzie się jak widać - śmieje się Zbyszek. - Dawno nas w kraju nikt nie widział, ale chyba nie zatęsknili.
- Mówisz, że śmigasz po chińsku do swoich dzieci? - śmieję się.
- Polski znają, ale że się wychowują w Chinach, to tak to się kończy niestety. Tatuś się nauczył, to i one dają radę.
- Zbychiał poliglota - Bartek klepie go po plecach.
- No dobra dobra, to Zbysiu osiadł w Chinach ze swoją piękną, mają dwójkę dzieciaków i sobie żyją jak na prawie Chińczyków przystało z chińskimi zupkami na obiad, a sushi na podwieczorek. A jak reszta? - dopytuję, trzymając w pasie Blankę.
- Hola hola, sushi japońskie, a nie chińskie! - wtrąca się Kinga.
- Japonia, Chiny, Korea, jeden pies.
Chłopaki wybuchają śmiechem, łapiąc mój żarcik. Znaczy to tyle, że jeszcze nie zdziwaczeli tak bardzo, jak mi się wydaje.
- No dobra, to teraz my - odzywa się Kuraś. - Żyjemy sobie grzecznie w cieplutkich Włoszech od dwóch lat. Dominika już jest w liceum. Teraz trenuję zespół młodzieżowy, wieczorami tuptam do włoskiej szkoły wyższej, gdzie się douczam języka. Miśka pracuje w szkole jako wuefistka. Przyjeżdżamy stale do Polski, no i to chyba tyle.
- Kurde, Blanka my to nie mamy się czym chwalić! Włochy, Chiny, a my tak biednie Polska..
- Chwalić, to się macie czym! - zauważa Irmina. - W końcu Blanka jest cała i zdrowa, porusza się, a to dużo większe osiągnięcie od ich wyjazdów - uśmiecha się z życzliwością.
Blanka odzyskała co prawda niepełną sprawność w nogach, jednak tyle wystarcza jej do chodzenia o kuli, co mnie niezmiernie cieszy.No ale nie bardzo lubi, kiedy się o tym wspomina, bo wolałaby o tym zapomnieć. Kiedy mam się odezwać coś w tym temacie, ona sama odpowiada.
- Dzięki. Tyle miłości od Andrzeja i młodego wystarcza mi do tego, żeby sobie radzić teraz. Długa to była walka, ale się udało. Co więcej, lekarze dają szanse, że w przyszłości może pojawić się całkowite uratowanie od kuli. Co prawda małe szanse, ale zawsze jakieś - uśmiecha się, a ja mocniej tulę ją do siebie.
Wiem, że ta kobieta zrobiłaby dla mnie wszystko i za to najmocniej ją kocham.
Widzę kątem oka jak Irmina zerka ciągle na Fabiana, a ten zaś na nią. Pamiętam o tym, że nie działo się u nich najlepiej, ale byłem pewien, że to co się między nimi wydarzyło, już dawno odeszło w niepamięć.
Kiedy rozmowa w naszej grupce ciągnie się dalej, Drzyzga przeprasza nas i idzie do łazienki. Chwilę później to samo robi jego ex.
***
Irmina
- To.. co u Ciebie? - niepewnie zapytałam.
- To co widać. a u Ciebie? To znaczy u Was.. Dogadujesz się z Arturem?
- Nie jesteśmy już razem. Postanowiliśmy się niedawno rozstać. A ty i Matylda?
- Totalny niewypał, rozwiedliśmy się po kilku miesiącach.. Jak dzieciaki?
- Ida i Marcel w Anglii na studiach, mnie został Przemek.
- Trójki dzieci się dorobiliście? No to tylko Wam zazdrościć. Ja tylko jedno spłodziłem - uśmiechnął się.
No i co tu mu odpowiedzieć? Cześć, spłodziłeś jednak trójkę, bo bliźniaki są Twoje? Taki prezencik Ci na święta zrobię? No przecież tak nie można, nie da się tak żyć. Dwadzieścia lat minęło. Ponad dwadzieścia od naszego rozstania. Ułożyłam sobie w głowie fakt, że tak jest lepiej, wygodniej, po prostu. A teraz..
- Irmina.. Ja.. - wyrwał mnie jego głos z rozmyślań.
- Tak?
- Wiesz.. Zastanawiałem się, jak to będzie.. No wiesz, ty i ja się rozstaliśmy.. Ty zaszłaś niedługo później w ciążę.. To jak spotkaliśmy się wtedy na plaży.. Ja naprawdę wtedy poczułem, że.. Ech, po prostu wtedy zrozumiałem, że nie kocham i nigdy nie kochałem Matyldy. Związałem się z nią dla wygody, wiele razy się rozstawaliśmy. Zresztą sama wiesz, jak moja droga się toczyła. "Upadek siatkarskiej gwiazdy" i te sprawy..
- Wybacz, nie śledzę Twojego życia już od dawna. Odkąd się rozstaliśmy, bo tak było nam lepiej. To było dwadzieścia lat temu. Nie rozdrapujmy starych ran. Niech zostanie tak jak jest.
Nie wierzyłam sama w to co mówię.. Ale po prostu musiałam jakoś to skończyć, bo nie wiem, jak potoczyłoby się to dalej.
- Irmina.. - podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu.
Nie chciałam mu spojrzeć w oczy, nie umiałabym. Odwróciłam od razu głowę. On przejechał lekko dłonią w okolice karku, a następnie do policzka.
- Kocham Cię. Naprawdę. I wiem, że..
- No proszę, wiedziałam, że znajdę Was razem! - przerwała mu Michalina, a my odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. - Wszyscy Was szukają, bo będą wydawać nagrody. No i też bliźniaki już się zjawiły, więc czekają na mamusię - zaśmiała się i zamknęła za sobą drzwi.
***
- Wojtulcio, dziadku leśny, mów no jak tam Ci się z Klaudią powodzi? Domek wybudowany, syn spłodzony? - śmieję się.
- Już dawno nie jestem z nią.
- Uuu, no i nic dziadkowi Wronie żeś nie powiedział? A sytuacja z Iri opanowana?
- Stary, jak my się widujemy raz na pięć lat w przelocie rzucając "Wesołych" i tyle..
- No dobra, wiem, że zawalam. Ale sam widzisz, Blanka, Staś, nie jestem w stanie ogarnąć tego.
- Okej, okej. Ty masz rodzinę, więc to rozumiem. Ale po prostu chciałbym czasem przyjechać do przyjaciela z dawnych lat, otworzyć piwo i ot tak opowiedzieć co w życiu się zmienia.
- To dlaczego tego nie zrobisz?
- Bo masz rodzinę i Tobie już nie wypada.
- Daj spokój.
- Przepraszam, wiedzą może panowie gdzie jest toaleta? - przerywa nam rudowłosa kobieta.
- Yyyy, daleka droga, można się zgubić, ale wiem gdzie to. Może zaprowadzę panią? - w Wojtku budzi się samiec alfa niczym niesamowity zwierz.
- Jakby był Pan tak uprzejmy - uśmiecha się.
- Jaki tam pan, jestem Wojtek.
- Dominika, bardzo mi miło.
- To ja zaraz wrócę - puszcza mi oczko i bierze za ramię nowopoznaną.
Tak naprawdę staliśmy koło toalety, ale doskonale znam jego zamiary więc tylko się śmieję i wracam na salę szukając Blanki. Trafiam jednak na stojącego przy wejściu Bartka i nie jestem w stanie nie zaczepić go i pogadać o wydarzeniach sprzed kilku lat.
- Masz chwilę?
- Pewnie, dla Ciebie zawsze - uśmiecha się.
Wyciągam go na dwór, gdzie oboje wyjmujemy po papierosie i jak za dawnych, młodzieńczych lat, zaciągamy się mocno.
- Powiedz mi.. Co z Tobą?
- W sensie?
- Miśka nigdy nie dopytywała się o cokolwiek? Nie wróciły jej resztki pamięci? Nie ma nawrotu choroby?
- Póki co jest pod stałą opieką najlepszych włoskich medyków. Niestety z tego okresu pamięć jej nie wróciła. Chociaż.. Czy ja wiem, czy niestety..
- Kuraś, żebyś ty wiedział, jak my wtedy się o Ciebie denerwowaliśmy. Ile ona łez przez Ciebie wylała. Ile przeszła..
- Wiem przecież.. Ale czy ja miałem wtedy wyjście?
- Zawsze jakieś wyjście jest, wiesz?
- No właśnie nie. Ja myślałem wtedy tylko i wyłącznie wtedy o Miśce, później o jej ciąży, o tym, że muszę sobie radzić gdzieś tam bez nich.
- Nie musiałeś. Chciałeś.
- Dobrze wiesz, że tak nie było.
- Bartek, proszę Cię. Stchórzyłeś. W dodatku Magda i..
- Przypominam Ci, że to ty się niegdyś do niej kleiłeś, więc wybacz, ale akurat o wierności to nie rozmawiajmy.
- Dobra, to nie jest pora na kłótnie o to. Po prostu chciałem wiedzieć, jak jest między Wami.
- Michalina to wspaniała kobieta i zrozumiałem to dopiero po tym, jak mnie ściągnęliście do Polski. Nie wiem, co by się wydarzyło gdyby nie wy wtedy..
- Nie roztrząsajmy tego. Ważne, że jesteście razem i wszystko Wam się układa.
- To pojęcie względne.
- To znaczy?
- Skok w bok z Nowakowskim.
- Z Cichym?! Co ty gadasz w ogóle?! Kiedy?!
- Spała, alkohol, sylwester. Myślała, że się nie dowiem. Chyba oboje tak myśleli. Zresztą, ja wtedy też nie byłem święty. No ale Pit to mój najlepszy przyjaciel. Więc im wybaczyłem i tyle.
- Jesteś nienormalny.. - kręcę głową.
- A ty jesteś normalny? Też trochę zajęło Ci zrozumienie, że Miśka jest moja.
- Młody, głupi.
- Uznajmy, że po prostu było minęło.
- Tak. Cieszę się, że jesteś i dbasz o nią.
Klepię go po ramieniu i powoli kończymy zaciągać się resztą papierosów. Kiedy wypuszczam z płuc już ostatni dymek Kuraś patrzy w pustą przestrzeń.
- Co jest?
- Wiesz.. Ciągle boję się o nawrót choroby..
- Mówiłeś, że opiekują się nią najlepsi specjaliści.
- Bo tak jest. Ale.. Tyle czasu nic się nie dzieje, a zawsze to jest cisza przed burzą. Takie zwykłe domniemanie..
- Będzie dobrze. Ja w to wierzę.
Pakujemy się z powrotem do budynku i uśmiechamy do Wojtka, który już flirtuje z młodą prawniczką, jak się później okazuje.
***
Michalina
- Nadal mnie nienawidzisz? - podszedł do mnie Bartman.
- Zbysiu, ja Ciebie nie nienawidzę - poklepałam go po plecach. - Ja Cię jedynie nie trawię i mam ochotę zwymiotować na Twój widok, ale to tylko tyle. - uśmiechnęłam się ironicznie.
- Oj Misia, Misia, wiecznie złośliwa, wredna, niedostępna.
- Jeżeli chciałbyś tak jak za dawnych lat sprawdzić, jak umiem bić po twarzy, to możesz spróbować mnie pocałować. Ręka w sumie dawno nie używana w tym celu, także warto sobie przypomnieć.
- Dla Twojego przypomnienia mam żonę i potomstwo, nie bawię się już w takie rzeczy.
- Wybacz, nie uwierzę, że po tylu latach nagle szanowny Zbigniew Bartman osiadł na laurach i nie bzyka panienek po kątach.
- Od tego jak bzyknąłem Ciebie, nie tknąłem innej poza moją żoną.
Ten uśmiech znów przypomniał mi tak wiele.
- Szlachetny.
- Tak dobrze mi z Tobą było, że po prostu wiedziałem, że już innej nie zechcę. No ale trafiła się żona, no to nie wypadało.. Ale muszę Ci powiedzieć - nachylił się do mojego ucha i ściszył głos. - I tak jesteś najlepsza.
- Jesteś obleśny Bartman, naprawdę. Idź sobie, zanim faktycznie przyłożę Ci w tę twoją idiotyczną twarzyczkę ze zmarszczkami.
- O, tu jesteście! - podeszła do nas Kinga. - Chodź do stolika, bo zaraz mają mieć nagrody dla Ciebie.
Z uśmiechem pomachali mi i poszli, a ja lekko osunęłam się na krześle. Kiedy już sobie wszystko ułożyłam, przyszły wyniki, przyszedł Bartman i po raz kolejny po tylu latach otoczenie i pozytywne życie pryska jak bańka mydlana.
Usłyszałam dźwięk telefonu, więc przekopałam torebkę w poszukiwaniu komórki. Na wyświetlaczu zobaczyłam zdjęcie Casasa i się uśmiechnęłam.
- Cześć Dziadku, jak żyjesz?
- No cześć księżniczko, jestem w Polsce i stwierdziłem, że musimy się spotkać. Znajdziesz dla mnie chwilę?
- Dla Ciebie zawsze! Chociaż burzysz nasz układ - zaśmiałam się. - Siódmy raz w tym roku? Zadziwiasz mnie!
Chwilę jeszcze pogadaliśmy. Od tamtej kolacji na dachu w Sydney mamy stały kontakt. Chociaż jej nie pamiętam, Bartek kiedyś mi o niej opowiedział. Mario też trochę, ale nie za wiele. Mimo wszystko jednak, to mój najlepszy przyjaciel. We Włoszech spotykamy się regularnie sześć razy w roku, kiedy akurat przypadają jego dni urlopu. Jeżeli chodzi w ogóle o moją pamięć - niestety tej utraconej nie odzyskałam w całości. Jedynie szczątki, ale chyba tyle mi wystarczy. Mam kochającą rodzinę, tego mi było potrzeba. Nawet jeżeli przydarzają nam się jakieś złe chwile, dajemy sobie z tym radę.
***
Irmina
- Cześć, jestem Fabian.
- Dzień dobry, mam na imię Ida. A to mój brat Marcel.
- O, widzę, że już poznaliście..
- .. wujka Fabiana - uśmiechnął się.
Poczułam lekkie ukłucie w środku. Oni stali i ze sobą rozmawiali. Od razu znaleźli wspólny język. Przeszła koło mnie Blanka.
- Jejku, jacy oni są podobni!
- W końcu są bliźniakami - zaśmiałam się.
- Nie, nie, ja nie o tym. Ja o nich i Fabianie. Aż ciężko uwierzyć, że oni nie są rodziną. Jak kontakty między Wami? Lepiej?
Zrobiło mi się gorąco. Dopiero teraz sama zobaczyłam, jak bardzo Blanka miała rację. Oni byli niemal identyczni. Nie mogłam się dłużej wypierać, że nie są rodziną. A przynajmniej nie przed Drzyzgą. Coś na szybko odpowiedziałam jej i oddaliłam się.
***
Kinga
- Czyli, że masz taki zjazd z pamięcią, tak? - zwróciłam się do Michaliny.
- No tak wyszło - odpowiedziała znudzona.
- Wiesz.. Ja miałam taką dziwną historię, że w sumie.. Przeżyłam część życia po czym się okazało, że to był wymysł wyobraźni. Więc właściwie nie wiem, czy nie wolałabym nie pamiętać takich rzeczy. Bo wiesz, po prostu teraz często mam deja vu w wielu sytuacjach. Nigdy Zbyszkowi się nie przyznałam do tego, ale po prostu najchętniej zwiałabym gdzieś i wcale z nim nie była.
- Nie może być. Z wielkim Zbigniewem Bartmanem - gwiazdą światową? - powiedziała z ironią.
- Co on Ci zrobił, że tak go nie lubisz?
- Zanim Cię poznał, nie był grzeczny. Zresztą wszyscy o tym wiedzą, nie tylko ja.
- Ale Tobie konkretnie.
- Nie chcę Ci psuć życia. Po prostu bądź szczęśliwa. Z nim czy bez.
- Z tym szczęściem jest ciężej. Powiedz mi coś o nim.
- Kinga, wybacz. Nie zostaniemy przyjaciółkami, a jego po prostu nigdy nie przestanę nie trawić. Muszę iść.
***
Nareszcie dobiega końca przydługa wypowiedź ważniaka w garniaku, wszyscy odebrali już nagrody i idziemy przed hotel.
- Co byście powiedzieli na może sylwestrowe spotkanie jak za dawnych lat? - proponuję.
I tak powstaje pomysł, że spotkamy się już za kilka dni. Tyle minęło, że jeden wieczór nie jest w stanie tego nadrobić. Stojąc z Blanką patrzymy na rozchodzących się w swoje strony znajomych. Szczęśliwych, bądź co bądź. Zbyszek z Kingą, Bartek z Michaliną. Tylko wciąż nie dają mi spokoju Fabian z Irminą. Postanawiam zagadać z Drzyzgą, który jakoś nie potrafi rozstać się jakoś ze swoją eks i jej dziećmi. Udaje mi się go odciągnąć, a Blankę wrzucam żeby zagadała Irminę.
- Pogadaliście wreszcie?
- O czym?
- Stary, proszę Cię, nikt Ci już nie uwierzy, że nic do niej czujesz. Kiedy nie byliście obok siebie, albo ty byłeś z Matyldą, łatwiej było to łyknąć. Teraz nie bardzo.
- Te dzieciaki muszą być moje. Ale ona nie chce tego przyznać. Zabrała mi ojcostwo. Przecież to widać, że są do mnie podobni. Andrzej, ja muszę to wiedzieć. A ona..
Wyrzuca z siebie kolejne słowa jak z karabinu. Rozumiem go, naprawdę. Ale nic nie zrobię na siłę. Udzielam mu kilku rad i zabieram się razem z Blanką do domu. Jesteśmy już piekielnie zmęczeni. A w końcu niedługo znów się spotkamy, więc nie zdążymy nawet zatęsknić. Jedynie jadąc trzymam kciuki, żeby Irminie i Fabianowi udało się dojść do porozumienia.
***
Irmina
- Włodarczyk, a ty z nową laseczką już? - zadrwił Fabian, kiedy zobaczył Wojtka wychodzącego z hotelu z rudowłosą.
- Drzyzga, wiesz co Ci powiem? Pierdol się. A Tobie Iri, Wesołych świąt - pocałował mnie w policzek i poszedł dalej.
Uśmiechnęłam się. Mimo tego co przeszliśmy, wybaczyłam mu. Cieszę się, że powoli będzie szczęśliwy, mam przynajmniej taką nadzieję.
- Mamuś, zbieramy się. Miło było.. Pana.. Ciebie.. Wujka.. znaczy no poznać. Mam nadzieję, że się spotkamy jeszcze - Marcel starał się ratować sytuację.
Przytulili się i poszli. A my zostaliśmy przed hotelem sami z niezręczną ciszą.
- Irmina nie dam Ci spokoju. Powiedz mi.
- Ale co?
- To moje dzieci? Widzę podobieństwo. Terminowo też mogłoby się zgadzać.
Powiedzieć, nie powiedzieć.. Powiedzieć, nie powiedzieć..
- Bzdura. Są Artura i doskonale wszyscy o tym wiedzą. Właśnie dlatego są bliźniakami, bo u niego w rodzinie było ich wielu. Nie doszukuj się niczego. Już nic nas nie łączy.
- Nie wierzę Ci. Chcę testów DNA.
- Nie zgadzam się, chcę mieć już sprawę z Tobą za sobą. Dla mnie to po prostu już przeszłość. Przeszłość, rozumiesz? Zamknięta. Muszę już iść. Pa.
I odeszłam. Przyspieszyłam kroku i chciałam jak najszybciej znaleźć się przy aucie. Daleko od niego. Jednak chwilę później podbiegł do mnie, złapał mnie za biodra i przyciągnął do swojej twarzy. Po chwili tak po prostu zaczął mnie całować z całą żarliwością. Jakby zaraz miał się skończyć świat. Poddałam się, nie umiem dłużej walczyć z tym wszystkim. Z oczu spłynęły dwie łzy, które on przetarł kciukiem. Potem pocałował mnie w czoło i tak po prostu stanęliśmy.
- Przepraszam - szepnęłam i wtuliłam się w jego tors.
_______________________________________________________
Moi kochani z okazji świąt i Nowego Roku mam dla Was malutki prezent. To podsumowanie wszystkich historii, jakie miałam okazje pisać. Kontynuacja ich. Mam nadzieję, że się nie pogubiliście i z chęcią to przeczytaliście.
Dzięki Wam za wszystko. Za to, że trzy lata temu założyłam bloga i Was poznałam.
Szczęśliwego Nowego Roku misie! <3
Kinga.
KINIA!!! To będzie list! Albo coś podobnego.
OdpowiedzUsuńTyle Cię nie widziałam mordko, że cholernie się stęskniłam! <3 tak na początek.
Nie byłam od początku. Ba! Wpadłam pewno w połowie i zadowolona. Ale Twoje historie czytałam jednym tchem. Uwielbiałam ten moment, kiedy zakopywałam się w każdym poście i szłam do przodu! Uwielbiam pochłaniać to, co piszesz! :*
Nie chcę rozdrabniać i rozbierać tego, co napisałaś na części, bo to arcydzieło nie zasługuje na dzielenie! To, jak potoczyły się losy Drzyzgi, Kurka, Bartmana i Wrony złożyłaś w całość. Dwadzieścia lat, a jakie różnice?
Pamiętaj, że Cię kocham <3
Jej,chwilowo miałam problem żeby odróżnić kto jest kto,ale chwila moment i wszystko było jasne.
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne <3 zreszta Ty wiesz,że jesteś cudowna w tym co piszesz i ja cały czas mam nadzieję,że kiedyś tam znów wrócisz na dłuższą chwilę :)
Buziaki
Ania .P :-*
Przepraszam, że co?! To koniec? Ja chcę więcej! Wiesz, jak szaleję za Twoimi opowiadaniami. Są jak narkotyk - wciągają na amen... Co do opowiadania, to cudownie opisałaś losy wszystkich swoich bohaterów. Bardzo przyjemnie mi się czytało i czuję niedosyt... Może zaczniesz jakieś nowe opowiadanie, m? :3 Byłabym wręcz zadowolona. <3 Pozdrawiam Cię, Kinguś. :* I pisz, pisz!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, nie lubię tego. Wiem, że w świecie blogowym nie ma Ciebie od dawna - ale nie pytaj dlaczego, nie musisz się ujawniać, po prostu musisz o czymś wiedzieć i w wolnej chwili to zobaczyć.
OdpowiedzUsuń26.03, godzina 23.00 - wszystko kiedyś się zaczęło, teraz tak na prawdę ma swój początek. To co oczywiste, nie jest widoczne dla oczu. Ich pięciu, je dwie. Liczę na Twoją obecność. Kim jestem? Znasz mnie od dawna, wszystko ujawni czas.
- Mece
szescmetrow.blogspot.com
Po wielkich mękach - jest nowy.
OdpowiedzUsuńNie wiem, mam tylko nadzieję, że z czasem to pokochasz.
http://szescmetrow.blogspot.com/2017/04/jedyne-z-czym-nigdy-nie-uda-ci-sie_15.html