Włochy.. Tak właściwie to co ja stamtąd pamiętam? Tamtejszych dziewczyn z pewnością nie polubiłem, ale przecież jakbym nie wiem co mówił tej kobiecie to i tak nie uwierzy.
***
Kurek wyciąga mnie na jedną z klubowych imprez. Chociaż się bronię, bo nie mam na to ochoty, ostatecznie przystaję na jego propozycję.
- Nie marudź Wrona, czas przestać ciągle tylko się dołować i trochę się rozerwij. Nikt Ci nie każe panny jakiejś podrywać, czy coś. Tylko potańczyć, napić się, dobrze się bawić. Zresztą, ja przecież też nie będę wyrywać żadnej, Natalia to by mi łeb urwała. Zresztą, żeby tylko łeb.. - śmieje się.
- Bartuś, Bartuś, Bartuś, nic się nie zmieniłeś - biorę telefon i kieruję się w stronę drzwi. - Widzimy się o dziewiętnastej pod klubem.
Po powrocie do mojego lokum, Włodarczykowi proponuję, żeby zabrał się ze mną, a potem zaczynam szykować coś do jedzenia. Co prawda wybitnym kucharzem to ja nie jestem, ale umiem sobie usmażyć mięso, ugotować makaron i jakoś to ze sobą połączyć.
- Co z Blanką? Odezwała się coś? - pyta mnie przy jedzeniu.
- Cisza. Od tamtej akcji z jej rodzicami, kiedy wywalili mnie spod bloku, a ona sama wyrzuciła mi rzeczy przez okno nie miałem ochoty tego dalej ciągnąć. Wiadomo, serce mnie boli.. Ale nic na siłę nie zrobię. Cholera, tak bardzo mi na niej zależało. Ja nie wiem nawet dlaczego, o co chodzi..
- Ona Ci wyrzuciła rzeczy?
- Znaczy no chyba ona. No bo kto inny?
- A bo ja wiem. Pytam tylko ogólnie. Może spróbuj do niej zadzwonić?
- Zwariowałeś, prawda? Jesteśmy we Włoszech, to raz. A dwa, to myślisz, że nie próbowałem? - głos mam strasznie chłodny.
- O Jezu, nie unoś się tak, okej? - podnosi ręce w geście poddania.
- Przepraszam stary, naprawdę nie chcę ciągnąć dalej jej tematu. Nie mogę się z tego pozbierać, a nie chcę rozdrapywać ran. To za bardzo boli.
- Rozumiem przecież. Tylko właśnie o to mi chodzi, żebyś spróbował sobie na chłodno przekalkulować, że właściwie, to wy ze sobą nie rozmawialiście. W dodatku nie masz pewności co ona czuje i czy to co mówią jej rodzice jest prawdziwe.
Unoszę rękę w geście uciszenia.
- Okej, już się zamykam. Smaczne to, uczysz się gotować? Po powrocie do Polski chyba zacznę z Tobą mieszkać.
- Uważaj, bo już zaraz prasa wywęszy, że mieszkamy razem, a potem pójdzie, że od razu gejami jesteśmy! - zaczynamy się śmiać i w taki sposób płynnie zmieniam temat.
Ma rację. Cholera, on ma rację. Ale to i tak nic nie zmieni. Nie chcę tego roztrząsać. Nie teraz. Nie w tej chwili. Jeszcze znajdzie się odpowiedniejszy moment. Teraz trzeba wrócić trochę do normalności i rozerwać się na wieczornej imprezie.
Przed osiemnastą ubieram niebieską koszulkę i ciemne jeansy, a potem zgarniam z salonu Włodarczyka i kierujemy się do auta, które wynajęliśmy.
- A który z nas nie zamierza pić?
- No zgadnij geniuszu, który z nas ma właściwie to zabronione?
- Auć, to przykre stary - poklepuje mnie po ramieniu. - Ale przynajmniej ja mogę pić - unosi w triumfalnym geście ręce.
Strzelam go w ramię i jedziemy powoli na miejsce. Do samej Maceraty jest jakieś pół godziny drogi, dlatego tak wcześnie musieliśmy wyjechać. Kilka minut przed siódmą parkuję niedaleko klubu.
Wszystko potem jest jak należy. Typowo klubowe zachowania, ekipa wielkoludów świetnie się bawi. Wokół setki kobiet, które ciągną każdego, kogo mogą do siebie. Ale na mnie jakoś totalnie nie działają. Jak mówię nie, to nie, idą dalej. Nie przyjdą zamienić kilku słów, nie poznają się ze mną. Zupełnie odmienne od Blanki.
Uch, znowu o niej myślę. Ona jest wzorem wspaniałości u tyle.. Z jeszcze jednym z siatkarzy włoskiej ekipy ulatniamy się chwilę po północy. Całą drogę zastanawiam się nad tym, czy dobrze zrobiłem, że wyjechałem. Przecież ona może się o mnie martwić.
- Martwisz się czymś - zauważa mój współtowarzysz.
Zabrałem go ze sobą, bo mnie o to poprosił, ale nawet nie mam pojęcia jak się nazywa.
- Nie, wszystko jest okej.
- Nie znam Cię, ale to po człowieku widać, kiedy się o coś denerwuje. Pewnie chodzi o tą twoją dziewczynę? - trafia w sedno, a ja unoszę brwi. - Sam kiedyś przechodziłem kryzys. Ale wyszedłem z tego. Więc przestań się zamartwiać, ona zrozumie i Cię wysłucha. Kiedyś.
Uśmiecha się pokrzepiająco. Kręcę głową, bo nie chcę dopuścić do dalszego potoku jego słów.
- Jak ty w ogóle masz na imię? Bo my to się chyba nie zaznajomiliśmy. Właściwie, to nie wiem czemu Cię zabrałem.
- Matteo. Matteo Piano.
I tak rozpoczęła się moja przyjaźń z tym mało znanym, włoskim siatkarzem, który okazał się największym przyjacielem w mojej zagranicznej niedoli. Który wiedział co mówi, bo sam to przeżył, więc nie były to puste słowa.
***
To wspomnienie o Blance boli. I przypomina, że wciąż brak z nią kontaktu. Muszę to zmienić. Ale to po wyjściu tej wścibskiej dziennikarki.
- Jesteś chyba trochę wścibska. Nie lubię wścibskich dziennikarzy.
- A ja chorobliwie przejmujących się swoim jestestwem sportowców, ale jak widać jakoś żyję.
- Przesadziłaś. Myślę, że to koniec naszej rozmowy. Wynocha z mojego domu.
- Dobra, już dobra. Nie unoś się tak. Przepraszam.
- W dupie mam twoje przeprosiny. Chcę, żebyś wyszła. Bo mam Cię zwyczajnie dość. Program miał być o wypadku i okresie rehabilitacyjnym. A nie o tym, czy moja partnerka jest, nie ma jej. Miałem inną we Włoszech, czy też nie. Co Cię to interesuje, no powiedz co?! - nie wytrzymuję już i cedzę przez zęby.
Okej, okej, poniosło mnie. No ale po prostu to pytanie już mnie dobiło. Mam wrażenie, jakby chciała koniecznie wyciągnąć wszystko na temat mojej dziewczyny. A co, szukasz nowego faceta dla siebie, czy też dla innych chorych psychicznie piszczących fanek?! Uch, naprawdę mam ochotę ją rozszarpać, kiedy ze stoickim spokojem patrzy na mnie swoimi błękitnymi oczyma i.. Czy ona próbuje ze mną flirtować?!
- Przepraszam. Już to powiedziałam. Fajnie marszczysz brwi, jak się złościsz, wiesz?
- Myślę, że to już postąpiło za daleko. Żegnam.
Powoli zaczynają się zbierać. Jej pomocnicy wychodzą, ona też powoli kieruje się w stronę drzwi. Wszystko dzieje się w ciszy, która wręcz dobija.
- Proponuję pojednawczą kawę w centrum, co powiesz na to?
- Że nie umawiam się ze wścibskimi dziennikarzynami, które nie potrafią konstruować pytań.
- Trzeba będzie jeszcze kawałek dokręcić, więc i tak się nie wywiniesz, bo masz na to umowę. A kawa przynajmniej może tu cokolwiek pomóc. Jutro o osiemnastej w tej kawiarni na rogu. Miło był Cię poznać.
Harda, trzeba przyznać. Uparta też. Całkiem jak kiedyś Blanka. Mają zdecydowanie za dużo cech wspólnych. Nie wiem co ona sobie myśli, ale w zasadzie taki ton na mnie działa.
Idę do okna i widzę jak wsiada do auta. Skubana, ciężko będzie o niej zapomnieć. I chociaż mnie niemiłosiernie denerwuje, to z drugiej strony zaintrygowała mnie. Nie umiem nawet tego określić, dlaczego tak jest. Po prostu i tyle.
Ale nie, nie może tak być. Przecież.. A zresztą, nie ważne. Łapię się na tym, że coraz częściej mówię sam do siebie. Muszę przestać to robić. Zdecydowanie.
Całą noc myślę o tym wywiadzie i o niej. Co tu zrobić, ma mnie. Kolejnego poranka postanawiam się poddać jej grze, zobaczyć co z tego wyniknie. Nic właściwie nie stracę. A może?
Przed osiemnastą zjawiam się w tym lokalu, o którym mówiła. Czuję się dziwnie, bo nie wiem co mnie czeka, jak się wszystko potoczy. Właściwie, to nawet nie wiem czego oczekuję, ale tak bardzo mnie sobą zaintrygowała, że muszę spróbować.
- Wiedziałam, że przyjdziesz - słyszę za sobą jej głos.
Odwracam się i widzę ją uśmiechniętą, w pięknej sukience. Hmm, czyżby traktowała to aż tak poważnie w formie randki? Nie wiem, czy jestem na to gotowy. Ale co z tego, trzeba próbować, sprawdzić jak się potoczy.
- Ładnie wyglądasz.
- Dziękuję. Chodź, tam mamy stolik. Chyba trzeba parę rzeczy ustalić.
Przepuszczam ją przodem, co ona traktuje jako wyraz mojego dżentelmeństwa. Mhm, na pewno. Dzięki temu mogę po prostu podziwiać jej tyłek, całkiem zgrabny swoją drogą.
Siadamy przy stoliku na końcu sali, gdzie od razu pojawia się kelner.
- Co państwu podać?
- A możemy najpierw się zastanowić? - mówi poirytowana - Czy będzie Pan tak nad nami stał, dopóki nie wykrztusimy z siebie zamówienia?
Przewróciła oczami, a ja się śmieję. Kelner speszony zaczyna się jąkać i odchodzi od stolika.
- Do wszystkich jesteś taka?
- Taka, znaczy jaka? - pyta niewinnie.
Udaje nam się wreszcie coś zamówić, rozmowa się klei. To wszystko jest dziwne, pierwszy raz się tak czuję. Wspólny język, zainteresowania.
- Przepraszam, muszę skorzystać z toalety.
Wstaję i kieruję się powoli w kierunku łazienki. Wpadam na kogoś, kiedy skręcam.
- Ojej, bardzo panią przepraszam. Nic się nie stało?
- Nie, wszystko w porządku - kobieta otrzepuje sobie spodnie.
Podnosi wzrok, a mnie mrozi.
- Blanka.. - blednę.
- Andrzej - szepcze, a łzy wzbierają się w jej oczach.
Po chwili ona osuwa się, a ja ją łapię. Mój Boże.. Jak?
_____________________________________________________
Trochę to nie tak, jak miało być, trochę to wszystko psuję, trochę to jest źle..
Ale proszę, z tygodniowym opóźnieniem dodaję dla Was to coś.
Zmiany, zmiany, zmiany.
Tyle wam mogę powiedzieć.
Dziękuję.
Dobranoc.
Jest dobrze i tak trzymaj dalej. Nie ma co się na początku poddawać, tylko pozwolić temu samemu płynąć :)
OdpowiedzUsuńKinguś! Uwielbiam Cię! Tak bardzo świetnie! <3
OdpowiedzUsuńWeszłam z nudów na twojego bloga i... Nowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zawsze :*
Widać, że Klaudia to kobieta z charakterem i czuję, że zostanie na dłużej w życiu Andrzeja :)
Widać, że Andrzej bardzo to wszystko wtedy przeżywał, ale na szczęście wrócił do normalności, no i teraz Blanka... Się dzieje.
Pisz szybko kolejny :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
milosc-jak-wino.blogspot.com
:)
Jezu...jest Blanka. W życiu nie sądziłam, że oni spotkają się w takich okolicznościach. I co będzie dalej? Jak to będzie wyglądało? Porozmawiają ze sobą? Masakra! Tyle pytań!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną odsłonę i zapraszam do mnie na
http://corkalincolna.blogspot.com/
oraz na mojego nowego bloga o Michale W :D
http://nagranicyswiatowztoba.blogspot.com/
Buziaki :*****
Zgranie w czasie, to my jednak mamy, wiesz? :D Ja u Ciebie wszyściuteńko nadrobiłam :) I się nie mogę nowych rzeczy doczekać!! :)
UsuńBuziole!
A jakże! :D Organizacja przede wszystkim! :)
UsuńObiecuję się ogarnąć i wstawiać jak najszybciej! :D
U Ciebie to tylko czekam aż pyknie nowość! Czekam czekam czekam!!! ;)
Kinia świetne:-) :-) :-) ja chce już nastepny rozdział:-) :-) nie można kończyć w takim momencie....:-) Dorota
OdpowiedzUsuńAaa! Nadrobiłam cztery części, torpeeeedaaa! <3
OdpowiedzUsuńKlaudia- wielki charakter! A co do Andrzeja to myślę, ze zostanie dłużej... ^^
Wiesz co? Jesteś świetna! <3
Tylko nie kończ w takim momencie, dobra? Bo mnie denerwujesz... :D
Kurde, te spotkanie, matko Boska! Trzymajcie mnie!
Tego się nigdy nie spodziewałam...
I dawaj nexta raz, dwa, trzy! :*
Przy okazji zapraszam do siebie na jedenasty rozdział historii Oli i Grzesia ;)
http://ciesz-sie-kazda-chwila.blogspot.com/
Buziaki i dużo weny! :*